Drukuj
Sudeckie impresje


Oczy błyszczące jeszcze promieniami słońca odbijającymi się w karkonoskim śniegu, rozmarzone, radosne. Wewnątrz ciepło i serdeczność, do rozdzielenia, do pomnożenia. Jej nigdy zbyt wiele. Muzyka w uszach jeszcze stamtąd, policzki rumiane jeszcze od tamtego wiatru, tamtego mrozu... 

Jak po nocnym niebie 
sunące białe obłoki nad lasem.
Jak na szyi wędrowca
apaszka szamotana wiatrem... 

Równomierny stukot pociągu, noc spokojna, cicha, gwiazdy za oknem ruchomym. Niby nowy dzień, nowa noc, a jednak wszystko wokół takie bliskie, tak dobrze znane, drogie... 

* * * 

Z niezdecydowanej jesieni skok prosto w środek zimy. Skrząca biel pod butami, powiew wiatru mroźnego, czapka nasunięta głęboko na czoło, oszronione rzęsy i końcówki włosów, uśmiech o zaczerwienionych policzkach... Spacer w górę, w biel śniegu i chmur. Oszroniona Szrenica, zaśnieżona Śnieżka. Uczucie beztroski, spokój duszy, czas na rozmowy, śmiech. Nawet nuty przyszły do nas, znalazły nas wśród chmur zasłuchanych w dźwięki gitar i słowa śpiewane. Magia gór, magia zimy i wzajemnej serdeczności. 

... cudne manowce, cudne,
cudne manowce. 

PS. A ping-pong chyba nigdzie nie sprawia tyle radości co w czeskiej boudzie, gdzie herbata zamarza w kubku, a palce kostnieją na zmarzniętej kostce czekolady i strunach gitary.