Drukuj

Podczas dwóch wypraw Jedwabnym Szlakiem dotarliśmy do Iranu (2002) i Uzbekistanu (2001). Podziwialiśmy wspaniałe zabytki Samarkandy, Buchary i Chiwy. Poczuliśmy "oddech pustyni" i zapach korzennych przypraw. Wsłuchiwaliśmy się w wołania Muezinów, którzy wzywali wiernych na modlitwę. Zobaczyliśmy Isfahan, Kerman, Sziraz, Jezd i Bam. Spośród setek zdjęć, mnóstwa zapisków z podróży, wielkiej ilości przygód, wybraliśmy te, które naszym zdaniem najlepiej obrazują atmosferę tych terenów.

Położenie poszczególnych miast przedstawia poniższa mapka:

mapa.jpg

 

autorzy.jpg

Autorzy - Ania Styczek i Marcin Szymczak są geografami, absolwentami Wydziału Geografii U.W. z zamiłowania podróżnikami i fotografami, członkami Studenckiego Klubu Górskiego.
Ania podróżowała samotnie po Koreii Południowej i Japonii, Marcin zdobywał szczyty w Jotunheimen i Romsdal w Norwegii, poznał Karpaty Ukraińskie.
Wspólnie zorganizowali trzy duże wyprawy do Azji. Przemierzali bezkresne tereny gór Ałtaj, podziwiali "błękitne oko Syberii" - jezioro Bajkał, zmierzyli się z dziewiczą przyrodą w górach Chamar-Daban. Przeszli drugi co do wielkości, górski lodowiec świata - Inylczek w górach Tien-Szan. Dotarli pod Pik Pabiedy i Chan Tengri - najwyższe szczyty Kirgistanu. Podróżowali Jedwabnym Szlakiem w Uzbekistanie i Iranie. Podczas ostatniego wyjazdu zdobyli najwyższy szczyt północnoirańskich gór Alborz - Demawend (5671 m).

 

Bam
tyt_02.jpgBam jest to miasto-twierdza położone na południowym-wschodzie Iranu, na skraju pustyni. Początki jego istnienia datuje się na około 2000 lat temu. Do VI wieku miasto było mieszaniną religijną i kulturową. Mieszkali tu i żyli w zgodzie zaoastrianie, chrześcijanie i Żydzi.
Od VI wieku, gdy w Iranie dominującą religią stał się islam, miasto zamieszkiwali już głównie muzułmanie. Dotarliśmy do Bam nocnym autobusem z Sziraz. Po znalezieniu wygodnego hoteliku, czym prędzej poszliśmy zobaczyć cel naszego przyjazdu do Bam - pradawne gliniane miasto.

 

Po bezowocnej kłótni w kasie o cenę biletu, przekroczyliśmy bramę otoczonego wysokim murem miasta. We wnętrzu ujrzeliśmy wybrukowane uliczki i korytarze oraz regularną miejską zabudowę.

 

Miasto było opustoszałe, nikt nie spacerował ulicami, nie handlował na bazarze, nie kąpał się w łaźni, ani nie modlił się w meczecie. W czasach, gdy ze wschodu na zachód Jedwabnym Szlakiem podążały karawany, Bam był oazą na południowej nitce szlaku prowadzącej nad Zatokę Perską.

Wraz z upływem czasu Bam ze zwykłego karawanseraju przekształcił się w ufortyfikowany zajazd, gdzie zatrzymywali się kupcy. Budowa umocnień wynikała z niebezpieczeństwa napadów i rabunków ze strony wschodnich ludów, jakie groziły podróżnikom i kupcom w tych okolicach.

b2.jpgW czasach Safawidów, czyli od XVI wieku miasto stało się warowną fortecą zbudowaną z wypalonej cegły i otoczone murem wzmocnionym arkadami. Dodatkowo mur wzbogacony był o 36 wież. Do miasta prowadziło tylko jedno wejście, które ze względów strategicznych oddalone było od twierdzy i koszarów.

W tym okresie około 70% populacji miasta mieszkało w obrębie murów twierdzy Bam. Liczba ludności zamieszkujących warownię liczyła sobie aż 11 tys. osób, a zasiedlali oni ponad 400 domów. Takiego rodzaju zajazdy, mniej lub bardziej umocnione, znajdowały się co 30 km, gdyż tyle stanowił dzienny etap wędrówki wielbłądów. Umożliwiało to regularne zaopatrywanie miast, w tym i Bamu, w żywność, materiały budowlane i niewolników. Ten okres był czasem największego rozkwitu i świetności miasta.

 

b1.jpgTwierdza Bam, przez długi czas, strzegła dostępu do państwa Perskiego chroniąc okolice Kerman. Warownia stała na trasie, którą najeźdźcy z regionów należących obecnie do Afganistanu i Pakistanu, usiłowali wtargnąć na płaskowyże irańskie. W 1794 roku po ataku Afganów twierdza została opuszczona przez jej mieszkańców i już nie wróciła do dawnej świetności. Idąc krętymi uliczkami do serca miasta ujrzeliśmy górującą nad pozostałą zabudową potężną warowną fortecę. Była ona otoczona kilkoma pierścieniami potężnych murów z surowej cegły, z których wyrastały półkoliste wieże. Mijając koszary wojskowe i wdrapując się na mury fortyfikacji, zdobyliśmy najwyższy punkt w mieście. Z tej perspektywy Bam wyglądał jak makieta miasta wybudowana dla jakiejś wielkiej produkcji filmowej. Aż trudno było sobie wyobrazić, że to niesamowite dzieło rąk ludzkich powstało tyle setek lat temu.

W drodze powrotnej spacerując uliczkami twierdzy, które tworzyły swoisty labirynt, wciąż napotkaliśmy budynki przypominające medresy, meczety, zabudowę bazaru oraz domy mieszkalne. Wszystko to tonęło w promieniach zachodzącego słońca. Wystarczyło na chwilę zamknąć oczy, by wyobrazić sobie jak miasto to tętniło życiem, po ulicach chodzili ludzie, a na bazarze kwitł handel złotem, jedwabiem i kosztownościami.

 

Buchara

 

tyt_03.jpgBuchara to miasto liczące ponad 2500 lat. Przez ten czas wielokrotnie była niszczona i odbudowywana, dlatego na terenie miasta można spotkać wiele zabytków z różnych epok historycznych.

 

Okres największej świetności przeżyła za panowania dynastii Samanidów w IX-XI wieku. Była wtedy ważnym centrum handlu, sztuki i nauki. To tutaj urodził się słynny uczony i filozof Awicenna. Przez stulecia Buchara była miastem zamkniętym, gdyż otaczały ją wysokie mury oraz ziejąca żarem pustynia.

 

b3.jpgZwiedzanie rozpoczęliśmy od placu Ljabi-chauz. Weszliśmy do jednej z medres, by odpocząć po trudach podróży i napić się herbaty w czajchanie, czyli uzbeckiej herbaciarni. Smakując ciepły napój rozkoszowaliśmy się widokami i klimatem tego niezwykłego miejsca. Siedzieliśmy w cieniu drzew, otaczały nas kolorowe sklepiki usytuowane w dawnych celach dla uczniów. Z każdego kramu przyjacielsko uśmiechali się sprzedawcy, skinieniem ręki zachęcali, aby wstąpić do nich i kupić jakąś pamiątkę. Podziwialiśmy dzieła bucharskich rzemieślników, które w tym otoczeniu wyglądały wyjątkowo atrakcyjnie.

Po odpoczynku i zakupieniu kilku drobiazgów, opuściliśmy medresę i doszliśmy do kopulastych hal targowych, gdzie znowu sprzedawcy namawiali nas do kupna swoich wyrobów. Nieomieszkaliśmy zaopatrzyć się w kilka typowych uzbeckich kolorowych czapek. Spacerując dalej ulicami Buchary, z każdej strony napotykaliśmy coraz to piękniejsze zakątki, które jako jedne z niewielu miejsc w tej części świata zachowały swój orientalny charakter.

 

b4.jpgNajwiększe wrażenie zrobiła na nas kolosalna medresa Uług-bega, pochodząca z początku XV wieku. Jej portal pokryty był niezwykle bogatym ornamentem, a dziedziniec ozdobiony wielokolorową mozaiką. Wędrując dalej wąskimi uliczkami między glinianymi domami doszliśmy do misternie zdobionego minaretu Kaljan, pochodzącego z 1127 roku. To z niego okrutny Tamerlan zrzucał niewiernych, kobiety odsłaniające twarz i tych, którzy sprzeciwiali się jego rządom. Minaret ten był także drogowskazem dla karawan wędrujących przez pustynię, gdyż na jego szczycie płonął ogień wskazujący właściwą drogę.

Zwiedzając dalej Bucharę dotarliśmy do najstarszych zabytków miasta: do mauzoleum Ismaila Samani z 907 roku oraz do Twierdzy Ark z XII wieku. Mauzoleum zachwyciło nas swoją lekkością, mimo grubych prawie dwumetrowych ścian. Efekt delikatności uzyskano układając kwadratowe cegiełki pod określonym kątem względem siebie. Ściany budowli lśniły różnymi kolorami w zależności od punktu, z którego go podziwialiśmy. Ponoć glinę na cegły rozrabiano w mleku wielbłądzim, a do zaprawy murarskiej używano białka. Może dlatego mury mauzoleum oparły się niszczącemu działaniu czasu...

Buchara znacznie różniła się od miast, które widzieliśmy w Uzbekistanie. Stara część stanowiła zwarty zespół architektoniczny, trochę jak z baśni "Z tysiąca i jednej nocy". Gdyby nie prozaiczny brak czasu, całe dnie spacerowalibyśmy wśród meczetów, medres, minaretów, kopulastych hal i grobowców.

 

Chiwa

tyt_04.jpgAby dotrzeć do Chiwy należy pokonać pustynię Kyzył-Kum. Wreszcie, po 800 kilometrach dojechaliśmy do Chiwy, do najegzotyczniejszego miasta na uzbeckim szlaku.

Miasto to powstało ponad 2500 lat temu, ale wcześniejsze cywilizacje istniały tu już VIII wieku p.n.e. Weszliśmy bramą Chazarapską do miasta wewnętrznego, otoczonego potężnymi murami o długości dwóch kilometrów. Naszym oczom ukazała się dosyć szeroka ulica, wzdłuż której znajdowały się stare gliniane budowle.

b5.jpgTo tutaj mieszkał Chan z rodziną, dworzanie, duchowieństwo, bogaci kupcy. To tu znajdowały się wspaniałe meczety, medresy i domy mieszkalne. Z prawej strony uliczki widać było bogato zdobioną błękitno-zieloną glazurą, olbrzymią, grubą wieżę, jakby nieskończoną. To niedokończony minaret o przeszło czternastometrowej średnicy przy podstawie. On razem ze stojącą obok medresą, miały być, według zamierzenia Chana, największymi sakralnymi budowlami w Azji Środkowej. Niestety, dzieło nie zostało dokończone, gdyż pomysłodawca zginął na wojnie.
Przechadzaliśmy się wąskimi i nierównymi uliczkami podziwiając doskonale zachowane i po części odrestaurowane medresy, minarety i meczety. Wstąpiliśmy do Dżuma-meczetu, stojącego w samym centrum miasta. Przyzwyczajeni do widoku majoliki, zdumieni ujrzeliśmy rzędy drewnianych kolumn. Każda pięknie rzeźbiona, przypominała czasy sprzed tysiąca lat.


b6.jpgOdwiedziliśmy mauzoleum Pahlawana Mahmuda, który był poetą, muzykiem, rycerzem i bohaterem narodowym walczącym ze złem. Wnętrze budowli opływało złotem, dominował błękit, czerń, biel i granat. Ściany ozdobione delikatnymi ornamentami roślinnymi i geometrycznymi, oświetlone zaś były promieniami słońca, które dostawały się tu drzwiami. Stwarzało to niepowtarzalny nastrój i wrażenie, że majolika ożywa lśniąc wielokolorowym blaskiem.

Z mauzoleum udaliśmy się na najwyższy w mieście minaret - Islam Hodża, z którego rozpościera się widok na całą Chiwę. Zauważyliśmy, iż jest to miasto położone w samym sercu pustyni. Z każdej strony widać było, jak zielone nawadniane tereny, znikają gdzieś w piaskach pustyni Kyzył-Kum. Pięćdziesięciostopniowy upał dawał się we znaki. Byliśmy zmęczeni kilku godzinnym zwiedzaniem, udaliśmy się odpocząć w pałacu Chana - Tasz-chauli. W tym samym miejscu, gdzie my leżeliśmy na dywanach znajdował się przed wiekami największy harem Chana. Podziwialiśmy bogate majolikowe zdobienia ścian, lekką konstrukcję, ażurowe okna i wspaniałe kolumnady wychodzące na dziedziniec. Czuliśmy się jakby czas się zatrzymał.

 

Isfahan

tyt_05.jpgOstatnim miastem na irańskim Jedwabnym Szlaku był Isfahan. Cudowne miasto, które pozostawiło w naszych umysłach niepowtarzalne wrażenie.

Po przybyciu do Isfahanu i zakwaterowaniu w eleganckim hoteliku, ruszyliśmy na podbój miasta. Jako pierwszy cel wybraliśmy największy w Iranie, bo liczący sobie 30 000 m2, meczet piątkowy. Płacąc słono za wejście, co później stało się już normalne, weszliśmy do wnętrza budowli pochodzącej z XI wieku.

Z dziedzińca meczetu podziwialiśmy cztery umieszczone naprzeciw siebie olbrzymie iwany, typowe dla perskiej architektury. Każdy z nich zbudowany był w innym stylu. Po środku placu znajdował się basen, gdzie wierzący przed modlitwą dokonywali rytualnych ablucji. Przechadzaliśmy się pod podwójnymi arkadami, które obiegały dziedziniec i były ozdobione barwnymi ceramicznymi płytkami. Z dziedzińca rzucały się w oczy dwie kopuły o średnicach 10 i 14 metrów każda. Były położone na jednej osi symetrii, co podkreślało orientację na Mekkę.

Weszliśmy do wnętrza meczetu, które zbudowane było z wielu pomieszczeń modlitewnych. Sale wypełniły ceglane podpory, a dach składał się z szeregu małych kopułek, ograniczonych ceglanymi łukami. W innej części meczetu znajdowała się stiukowa dekoracja Mihrabu (czyli miejsca wskazującego Mekkę) pochodząca z 1310 roku. Głównymi elementami ozdobnymi były kaligraficzne inskrypcje i dekoracyjne motywy roślinne.

Opuściliśmy tą gigantyczną budowlę i udaliśmy się w kierunku najatrakcyjniejszego miejsca w Isfahanie - na Plac Imama Chomejniego. Przechodząc przez bazar dotarliśmy na plac w kształcie prostokąta o wymiarach 512 na 160 metrów, który powstał w 1612 roku. To tu zatrzymywały się karawany przybywające do miasta dla wypoczynku lub wymiany towarów. Tutaj też odbywała się gra w polo, którą pasjonował się władca. Wreszcie i tutaj odbywały się egzekucje skazańców oraz parady wojskowe.

Plac otoczony był ze wszystkich stron regularną i jednolitą dwupiętrową zabudową, nadającą majestatyczny wygląd. Obecnie mieściło się w nich około 180 sklepików, które także w przeszłości funkcjonowały. Wzdłuż placu wznosiło się wiele majestatycznych budowli, najpiękniejszych w świecie islamskim i najpiękniejszych spośród przez nas do tej pory widzianych w Iranie.

b7.jpgNa zachodzie ujrzeliśmy, pochodzącą z początku XVII wieku bramę Ali Kapu, wiodącą do pałacu, w którym mieszkał w przeszłości szach. W połowie XVII wieku pałac został rozbudowany o wysoki taras, wsparty na wysokich drewnianych kolumnach i kryty dachem. Szczyt tej werandy sięgał 33 metrów ponad poziom placu. Z tego właśnie miejsca monarcha śledził przebieg gry w polo.
Dokładnie naprzeciw Ali Kapu wznosił się królewski meczet noszący imię Loft Allaha. Ta wspaniała budowla powstała w 1602 roku, za czasów panowania szacha Abbasa. Z placu podziwialiśmy piękny portal wykładany ceramicznymi płytkami w niebieskiej tonacji. Kopuła przykrywająca meczet położona była asymetryczne, by zachować skierowanie bryły ku Mekce.

Główną budowlą zamykającą plac od południa był wielki meczet Imama. Wokół placu w XVII powstało centrum religijne, polityczne i gospodarcze. Meczet Loft Allaha przeznaczony był dla władcy i jego dworu. W meczecie Imama modlili się szyiccy wierni. Od północy placu prowadziła brama na bazar, z kramami, karawanserajami i łaźniami, zaspokajające codzienne potrzeby mieszkańców.

Powędrowaliśmy z bijącym sercem do meczetu Imama. Wejście do meczetu zdobił ogromny portal o szerokości 35 metrów, obłożony niebieską okładziną oraz dwa smukłe minarety o wysokości 45 metrów każdy. Ta monumentalna brama zbudowana w latach 1612 - 1616, stanowiła fantastyczne wejście. Wielka nisza między dwoma filarami portalu była podobna do zacienionej groty. Jej wewnętrzna część była całkowicie pokryta wspaniałymi niebieskim wklęsłymi komórkami. Podziw budził każdy detal. Dodatkowo blasku dodawały motywy roślinne ze stylizowanymi kwiatami lotosu, przeplatanymi wicią arabeskową.

b8.jpgPo wejściu do meczetu zaraz skręciliśmy w prawo i szliśmy krótkim korytarzem. Wychodząc z ciemnego i wąskiego przejścia na dziedziniec doznaliśmy prawdziwego olśnienia. Po środku wewnętrznego placu znajdował się basen do ablucji. Dziedziniec o wymiarach 70 na 50 metrów, otaczały cztery iwany, każdy wykończony niebiesko-złotymi mozaikami. Wejście do głównej sali modlitw zwieńczały dwa smukłe minarety mające po 50 metrów. Otaczające dziedziniec dwa piętra arkad, wykończone były niebieskozieloną ceramiką, która lśniła w popołudniowym słońcu. Kopuła nad główną salą modlitewną błyszczała niczym turkusowa kula na tle niebieskiego nieba. To wszystko zapierało dech w piersiach. W meczecie tym występowało typowe rozwiązanie w stylu irańskim - dziedziniec otoczony był 4 iwanami, sala modlitw kryta ogromną cebulastą kopułą. Weszliśmy do sali modlitw, która oświetlana była przez promienie słońca wpadające małymi okienkami.

 


Kopuła znajdująca się nad nami, od poziomu posadzki wznosiła się na 30 metrów. Na zewnątrz zwieńczona była iglicą z pozłacanego brązu w formie półksiężyca. Wnętrze sali modlitw wyłożone było błękitnymi płytkami ceramicznymi, które kontrastowały z żółtozłotą rozetą w szczycie kopuły. Stając dokładnie pośrodku pod kopułą i wymawiając jakieś słowo, słyszało się jak echo powtarzało je kilka razy. Mimo przepychu sal, nigdzie nie czuliśmy się przytłoczeni ich bogactwem. Wszędzie widzieliśmy mozaiki i malowidła przedstawiające kwietne bukiety, łodygi, wiązanki i wstęgi, pąki i pełne kwiaty, wazy, z których wychodziły gałązki. Żal było wychodzć z tego magicznego miejsca.


Zafascynowani pięknem i efektownością meczetu Imama, powędrowaliśmy na inną stronę placu Chomejniego, by zobaczyć meczet Loft Allaha. Meczet ten nie posiadał żadnego minaretu, a zwieńczony był tylko stosunkowo niską kopułą. Jak się później przekonaliśmy nie posiadał on także dziedzińca, co było ewenementem w Iranie.

Przekroczyliśmy próg budowli zwieńczony pięknym portalem, ozdobionym błękitną ceramiczną okładziną. Naszym oczom po lewej stronie ukazał się biegnący pod kątem 45° ciemny korytarz, wykładany ceramiką i kryty szeregiem małych kopuł. Korytarz ów nagle skręcał w prawo i kolejnymi drzwiami wchodziło się do niezwykłego wnętrza o cudownych zdobieniach. Aby dojść do sali modlitw trzeba było przebyć skomplikowaną drogę i można było stracić orientację. Kwadratowa sala była całkowicie wyłożona ceramicznymi płytkami. Przykrywała ją obniżona kopuła z przepiękną złotą rozetą. Kopuła posiadała misterną sieć ornamentów. Na ceglanym tle występowały motywy roślinne na przemian z inskrypcjami.

Sala modlitw ozdobiona była siecią trójkątów, nad którymi biegły na niebieskim tle białe kaligraficzne napisy. Salę otaczało osiem wielkich łuków o glazurowanych turkusowych mozaikach. Każdy z nich wykończony był spiralną wstęgą przypominającą winorośl. W kopule znajdowały się okna z ozdobnymi kratownicami, przez które wpadało światło i w zależności od pory dnia oświetlało salę modlitewną. Rano jej wnętrze było żółtozłote, popołudniu pomarańczowe, a wieczorem lekko różowe. Spędziliśmy w tym arcydziele rąk ludzkich kilka godzin. Samo przebywanie w tych chłodnych, misternie zdobionych murach było balsamem dla duszy i ciała.

Po spenetrowaniu sklepików otaczających plac Chomejniego i posileniu się kebabem w restauracji, udaliśmy się nad rzekę Zajandę, przepływającą przez Isfahan. Nim tam dotarliśmy, częściowo na piechotę, a częściowo taksówką, zrobiło się zupełnie ciemno. Nad rzeką było mnóstwo ludzi, całe rodziny z dziećmi, a nawet pary damsko-męskie. Idąc wzdłuż rzeki dotarliśmy do mostu Trzydziestu Trzech Łuków. Most ten mający długość 300 metrów, był pięknie podświetlony. Jego odbicie mieniło się w płynącej korytem wodzie. Most zbudowany był na początku XVII wieku, jako pierwsza przeprawa przez rzekę w Isfahanie. Przęsła zbudowane były z wypalanej cegły i miały szerokość 13,5 metra. Leżały one na kamiennych filarach, mocno osadzonych, tak aby wytrzymały napór wody. Na środku mostu znajdowała się jezdnia dla wozów konnych i karawan, natomiast po bokach były specjalne kryte chodniki dla pieszych. Arkady nad chodnikiem dawały zbawienny cień dla wędrowców podczas niemiłosiernych upałów. Przeszliśmy po moście na drugą stronę rzeki, a wracając wstąpiliśmy do czajhany mieszczącej się po środku przeprawy. Delektując się chłodną bryzą rzeki smakowaliśmy pyszną irańską herbatę. Po odpoczynku poszliśmy w dół rzeki, by zobaczyć kolejny cudownie podświetlony most. Chawdżu to most-zapora wzniesiony w około 1650 roku.

b9.jpgTen most-zapora miał zapewnić miastu wystarczającą ilość wody podczas suchych okresów. Dodatkowo stał się kolejną przeprawą przez rzekę, z krytą ścieżką dla pieszych i połączył brzegi miasta. Łuki wbudowane w zaporę umożliwiały spiętrzenie wody i regulowały bieg rzeki. Na tym moście również znajdowała się czajhana. Nie omieszkaliśmy usiąść na chwilę, by zapalić fajkę wodną i znów napić się herbaty. Po zasłużonym odpoczynku mimo zmęczenia postanowiliśmy jeszcze raz pojechać na plac Imama Chomejniego. Spodziewaliśmy się, że przepiękne budowle przy placu będą podświetlone. Nie pomyliliśmy się. Plac wyglądał bajecznie. Meczety i pałac Ali Kapu mieniły się w blasku lamp. Dodatkowo splendoru dodawały im odbicia w wodach basenów znajdujących się na placu. Był to istny raj dla naszych zmęczonych oczu, ale też i dla aparatów...

Jezd

 

tyt_06.jpgJazd był przedostatnim miastem na naszym Jedwabnym Szlaku. Dojechaliśmy do niego w środku nocy i po krótkiej drzemce w hoteliku w centrum, ruszyliśmy na podbój starego miasta. Stara dzielnica Jazdu, to pradawne miasto założone w około XI wieku. Obecnie uznawane jest za jedno z najstarszych miast na świecie zachowane w tak doskonałym stanie, które zapisane jest na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Gdy zaczęliśmy przechadzać się duktami tego "muzeum", szybko przekonaliśmy się, że stare domy są nadal zamieszkałe, a gdy upał i skwar nie dokucza ulice i place tętnią życiem.

Całe miasto zbudowane było z gliny. W palącym słońcu, w którym przyszło nam chodzić, mieniło się odcieniami żółtego i pomarańczowego koloru. W krajobrazie miasta dominowały charakterystyczne dla tego obszaru wieże wiatrowe. Wieże te w przeszłości, jak i dzisiaj, pełniły funkcje wentylatorów, dzięki którym w mieszkaniach, na bazarach i w większości korytarzy było świeże, chłodniejsze powietrze. Wysokie ściany budynków, przykryte dachami korytarze i przejścia, dawały cień i ulgę od palącego słońca. Mogliśmy tam przystanąć i chwilkę odetchnąć.

b12.jpgSpacerując dalej ulicami i korytarzami starego miasta mieliśmy wrażenie, że jesteśmy w labiryncie, na szczęście nie było tu ślepych uliczek. Zauważyliśmy, że wejścia do domów są bardzo charakterystyczne i wcześniej nie spotykane. Były to drewniane drzwi z dwiema kołatkami, jak się później dowiedzieliśmy, z męską i damską. Każda z nich była tak zrobiona, że wydawała inny dźwięk. Kobiety używały jednej, a mężczyźni drugiej kołatki tak, aby gospodyni domu wiedziała, kto idzie i czy musi zasłonić twarz przed mężczyzną...

Idąc dalej po starych brukowanych uliczkach widzieliśmy kilka kobiet w czarnych czadorach, przemykających się w cieniu ścian. Wszystkie unikały naszego wzroku i zasłaniały szczelniej twarz przed obiektywem aparatu. W tej części miasta zobaczyliśmy także wiele perełek architektonicznych: grobowiec 12 Imamów pochodzący z XI wieku oraz Więzienie Aleksandra, które ponoć wybudował sam Aleksander Wielki.

Na obrzeżach starej zabudowy ujrzeliśmy strzeliste minarety meczetu. Był to dominujący nad miastem meczet piątkowy wybudowany w 1325 roku. Iwan, czyli fasada głównego wejścia, imponowała niespotykaną wysokością, liczącą aż 104 metry. Portal posiadał ceramiczną okładzinę w unikalne finezyjne wzory. Wieńczące iwan dwa smukłe minarety zostały dobudowane w XV wieku. Dodawało to niepowtarzalnego wyglądu całej budowli. Stojąc przy wejściu człowiek czuł się bardzo malutki. Wnętrze meczetu, pochodzące z 1437 roku, było ozdobione jaspisem i ceramiką. Wszędzie panował niepodzielnie kolor niebieskozielonej mozaiki.

b10.jpgWróciliśmy do centrum by zobaczyć zabytek, z którego słynie Jezd - Amir Chakhmaq. Jest to jedna z charakterystycznych i niezwykłych budowli w Iranie. Posiada trzypoziomową fasadę, z symetrycznie położonymi wieżami. Mogliśmy ją podziwiać o różnych porach dnia, gdyż widać ją było z okna naszego pokoju hotelowego. Budowla najpiękniej wyglądała nocą, gdy była cała podświetlona delikatnym światłem i odbijała się w pobliskim basenie.

Z Jezdem łączą się jeszcze inne zabytki architektury, ściśle związane z religią zaratusztriańską. Ma ona już ponad 2500 lat i jest jedną z najstarszych żywych religii świata obok hinduizmu i judaizmu. Tematyka ta nie jest jednak związana z Jedwabnym Szlakiem, dlatego nie zostanie tutaj opisana.

 

Kerman


tyt_07.jpgKerman jest miastem słynącym z bazarów. Dotarliśmy tu po dwugodzinnej podróży autobusem z Bam. Zaraz po przyjeździe skierowaliśmy nasze kroki oczywiście na bazar. Odszukaliśmy jedną z czajhan, w której odpoczęliśmy po trudach podróży, pijąc pyszną herbatę.

Dolatujące zapachy z kuchni nie pozwoliły nam na tym poprzestać. Uraczyliśmy się tradycyjnym obiadem z ryżem, kebabem, zimnym kefirem i irańskim pieczywem. Do tego naturalnie także piliśmy herbatę.

b13.jpgPo sytym jedzeniu postanowiliśmy ruszyć na zakupy. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że o tej porze Irańczycy mają przerwę na obiad i odpoczynek. Spacerowaliśmy, więc podziwiając ciekawą zabudowę bazarów. Kermański bazar sięga swoją historią XIV wieku. Miasto to znajdowało się na południowej nitce Jedwabnego Szlaku wiodącego nad Zatokę Perską. To tutaj zatrzymywały się karawany i kwitł handel wymienny towarami płynącymi ze wschodu na zachód i zachodu na wschód. Można tu było kupić przyprawy, tkaniny, biżuterię pochodzące z Indii i Pakistanu.
Miejscowi rzemieślnicy wytwarzali wspaniałe dywany, delikatne tkaniny i misternie wykonane przedmioty z miedzi. Z Europy pochodziło drewno, skóry i sprzęty, które nie były wytwarzane w tym regionie. Po kilku godzinach doczekaliśmy się wreszcie otwarcia kramów.

Jak się okazało można tu było kupić wszystko poczynając od współczesnych sprzętów domowego użytku, przez ubrania, do pamiątek, wyrobów ze złota i miedzi. Zakupiliśmy przyprawy: imbir, kurkumę, szafran i gałkę muszkatołową, trochę miedzianych naczyń i piękne wyroby z tkanin. Czas naglił a na naszym szlaku czekały jeszcze dwa miasta.

Samarkanda

 

tyt_08.jpgSamarkanda jest jednym z piękniejszych miast, jakie zobaczyliśmy na uzbeckim Jedwabnym Szlaku.

Początki istnienia tego miasta datuje się na ponad 2500 lat temu. Jak podają kronikarze już w VI-V wieku p.n.e. była kwitnącym miastem pod panowaniem perskiej dynastii Achemenidów. Samarkanda leżała na skrzyżowaniu szlaków handlowych z Indii, Rzymu, Iranu, Tybetu, Chin i Syberii. Wszystko to sprzyjało rozwojowi handlu, rolnictwa i kultury.

Swoje zabytki Samarkanda zawdzięcza wielkiemu Timurowi, dla którego była ulubionym miastem. Przyjeżdżając tutaj swoje pierwsze kroki skierowaliśmy do mauzoleum Wielkiego Władcy (Gur-i-Emir). Grobowiec wywarł na nas piorunujące wrażenie. Na zewnątrz piaskowa budowla z błękitno-szafirową kopułą, przypominała skręcone zwoje turbanu, a wnętrze opływające w złoto niczym skarbiec. Wewnętrzne ściany pokryte były drobną, misterną mozaiką, która przedstawiała kwiatowe ornamenty. Wszyscy byliśmy tak zauroczeni, że trudno nam było opuścić to magiczne miejsce.

b14.jpgZa namową starszego Uzbeka zeszliśmy do podziemi mauzoleum, gdzie wśród kilku grobowców ujrzeliśmy zielony nefrytowy sarkofag. W 1405 roku pochowano tu Tamerlana. Na sarkofagu wyryty został napis, który ostrzega, że "ktokolwiek ruszy kamień i zakłóci spokój Wielkiego Tamerlana, wywoła wojnę, jakiej jeszcze świat nie widział". Grobowiec otwarto w nocy z 21 na 22 czerwca 1941 roku, czyli w chwili wypowiedzenia wojny ZSRR przez III Rzeszę...

Zwiedzając dalej Samarkandę dotarliśmy na centralny plac miasta - Registan - nazywany Forum Wschodu, otoczony z trzech stron medresami, czyli szkołami koranicznymi. Gdy stanęliśmy pośrodku nie mogliśmy zdecydować się gdzie iść w pierwszej kolejności. Każda z budowli przyciągała wzrok. Po namyśle wybraliśmy najstarszą madresę Uług-bega zbudowaną w latach 1417 - 1420. Jej fasada, ozdobiona lazurowym gwiaździstym ornamentem przedstawiała się imponująco. Gdy przekroczyliśmy próg szkoły Koranu oczom naszym ukazały się rzędy zacienionych arkad z celami dla uczniów. W większości pomieszczeń, na parterze znajdowały się sklepiki z pamiątkami.

b15.jpgZa dodatkową opłatą, jaką uiściliśmy milicjantowi, zostaliśmy wprowadzeni na minaret. Z wierzchołka rozpościerał się widok na cały plac. Z tej perspektywy wyglądał on jeszcze bardziej imponująco. Po lewej stronie mogliśmy podziwiać turkusową kopułę meczetu Tillja-kari, a po prawej fasadę medresy Szir-dor. Portal tej medresy zwrócił naszą uwagę, gdyż przedstawiono na nim dwa żółtopomarańczowe lwy goniące za antylopami. Za lwami zaś wschodzące dwa słońca o ludzkich twarzach, czyli obrazy istot żywych zakazane w Islamie. Od północy plac zamykała medresa Tillja-kari, co po Uzbeku oznacza "zrobiona ze złota". Z zachwytem podziwialiśmy jej bogato zdobiony portal z ornamentami geometrycznymi, roślinnymi i literowymi z kolorowej majoliki. Na końcu weszliśmy do meczetu, łączącego się z medresą. To co ujrzeliśmy powaliło nas na kolana.

Pięknie odrestaurowane złote dekoracje, koronkowe mozaiki zdobiły wszystkie ściany i wnętrze kopuły. Nie mogliśmy oderwać od nich wzroku. Opuściliśmy z żalem Registan i przechadzając się wąskimi uliczkami starej Samarkandy doszliśmy do Katakumb Szach-i-Zinda.

Gdy przekroczyliśmy bramę cmentarza, poczuliśmy się jakby w innym stuleciu, w zamkniętym miasteczku. Przechadzaliśmy się wąskimi uliczkami wśród katakumb wielkości domów. Każda miała turkusową kopułę, bogate majolikowe zdobienia. Gdzieś w zaułku ktoś się modlił, ktoś inny siedział zamyślony. To tu Uzbecy przychodzą, by w ciszy i medytacji spotkać się ze swoimi przodkami.

Sziraz

 

tyt_09.jpgSziraz - pierwsze miasto na naszym Jedwabnym Szlaku w Iranie. Sziraz był jednym z ważniejszych ośrodków miejskich w średniowiecznej Persji. Obecnie również odgrywa istotną rolę, ale jako miejsce gdzie kwitnie kultura, sztuka oraz kształci się przyszła inteligencja irańska. To tu znajduje się wiele uniwersytetów i szkół wyższych. Sziraz kojarzy się także z kwiatami, słowikami, poezją, ze względu na dużą ilość parków, skwerów i ogrodów, gdzie można odpocząć i zadumać się nad pięknem przyrody.

b17.jpgW Sziraz jest także jedno z ważniejszych świętych miejsc dla Szyitów - mauzoleum Króla Lampy. My także skierowaliśmy tam nasze kroki po przylocie do miasta. Na dziedziniec świętego miejsca prowadzi zdobione bogato mozaiką wejście. Widząc zmierzające tam tłumy pielgrzymów, postanowiliśmy od razu zobaczyć, co kryje się za tą bramą. Nim jeszcze zdążyliśmy wprowadzić w czym nasze myśli, zatrzymał nas mężczyzna i wskazując na mnie (jedyną kobietę w grupie) kazał iść do wypożyczalni czadorów. W miejscu gdzie wydawali te płachty utrudniające życie, kłębił się tłum kobiet. Na migi wytłumaczyłam, że też chce taką czarną szmatkę. Dostałam czarny czador w białe eleganckie kwiaty. Stojące obok dziewczyny pomogły mi go założyć i już "przyzwoicie" ubrana mogłam rozpocząć zwiedzanie.

Mauzoleum Shah-e Cheragh wybudowane zostało w XIV wieku, w miejscu grobu Sayyeda Mir Ahmada (brat Imama Rezy), który zmarł lub został zamordowany w Szirazie w 835 roku n.e. Od chwili wybudowania mauzoleum do czasów współczesnych Sziraz jest bardzo ważnym miejscem pielgrzymek szyitów. Do wnętrza mauzoleum prowadzą dwa wejścia jedno dla mężczyzn drugie dla kobiet.

b16.jpgMusiałam pokonać lęk i samotnie przekroczyć próg tej cudownej budowli. Wnętrze, jakie ujrzałam po swojej "damskiej" stronie zapierało dech w piersiach. Ściany i sufit mieniły się tysiącem kolorów, gdyż cała ich powierzchnia wyłożona była milionami małych lusterek, które odbijały światło. Dodatkowo klimatu dodawało zielone oświetlenie, które odbijając się i dając setki refleksów tworzyło niesamowity i niepowtarzalny klimat. We wszystkich pomieszczeniach modliły się szyitki klęcząc, siedząc w kucki lub pochylając się w stronę grobu.

Wokół ozdobionego srebrem sarkofagu tłoczyły się kobiety, by dotknąć choć fragmentu świętego miejsca. Co ciekawe druga część grobu znajdowała się po "męskiej stronie" mauzoleum, gdzie modlili się i wypoczywali panowie. Wszystkie kobiety patrzyły się na mnie bardzo przyjaźnie uśmiechały się, ale żadna nie rozpoczęła rozmowy. Samotnie przechodząc z sali do sali, po miękkich bogato zdobionych dywanach, podziwiałam mieniące się ściany i sufit, które przytłaczały przepychem. Mauzoleum Króla Lampy było dla nas bardzo ciekawym miejscem obserwacji szyickich pielgrzymów.

Informacje praktyczne

 

Galeria i relacja z Jedwabnego Szlaku to efekt dwóch wypraw, dlatego zamieszczamy osobno informacje dotyczące Iranu i Uzbekistanu.
Nasza podróż do Iranu odbywała się przez Turcję, a do Uzbekistanu przez Kazachstan i Kirgistan, dlatego zamieszczamy dodatkowe informacje o transporcie przez te państwa. Wszystkie ceny podane są w przeliczeniu na jedną osobę.

Kurs walut (sierpień 2002)

1 USD = 8000 RI (rial) (800 tomanów) - Iran
1 USD = 1 600 000 lirów tureckich - Turcja
1 USD = 1600 SUM - Uzbekistan
1 USD = 50 SOM - Kirgistan


Wydatki konieczne:


CENY W IRANIE

Koszty przejazdów:

Ceny noclegów (doba):

Ceny biletów wstępu:
zniżki studenckie tylko na kartę ISIC, a EURO26 rzadko akceptowane

Sziraz

Kerman
Jezd

Isfahan, nie ma zniżek dla studentów


Teheran, nie ma zniżek dla studentów

Ceny jedzenia:

Ceny inne:


CENY W UZBEKISTANIE


Koszty przejazdów:

Ceny noclegów (doba):

Ceny biletów wstępu:
zniżki studenckie na kartę ISIC i EURO26 - ceny biletów studenckich:


Samarkanda

Chiwa
Buchara
Ceny jedzenia:
Ceny inne: