Spis treści

8.jpg





Mt Kenya
Planując naszą podróż bezwzględnie zakładaliśmy, że chcemy wejść na Mt Kenye, albo na Kilimandżaro. Po rozważeniu obydwu wariantów zdecydowaliśmy się na Mt Kenyę. Przede wszystkim ze względu na to, że: krócej się na nią wchodzi, mniej to kosztuje i podobno jest ciekawiej. I nie zawiedliśmy się. Masyw wulkaniczny Kenya liczy około 3,5 miliona lat. Jego najwyższy szczyt to Batian 5199 m, my zdecydowaliśmy się wejść na Point Lenana 4985 m. Wędrówkę zaczęliśmy od miejscowości Nanyuki gdzie wynajęliśmy przewodnika i tragarzy. Wybraliśmy szlak Sirimon prowadzący od strony północnej masywu. Około godziny 14 przekroczyliśmy bramy parku na wysokości 2500 m. Dalej szliśmy przepiękną ścieżką wijącą się w głąb lasu deszczowego. Pogodę mieliśmy wręcz wymarzoną na podejście: nie za upalną, z lekkim deszczykiem od czasu do czasu. Po drodze często mogliśmy "podziwiać" to co zostawił po sobie słoń, oraz niewyobrażalne ilości motyli i różnokolorowego ptactwa.

9.jpgDroga nie była zbyt męcząca i przy rozsądnym tempie po południu dotarliśmy do pierwszego schroniska Old Moses położonego na wysokości 3300 m. Wyglądało ono dość ascetycznie, ale było bardzo przyjemne. Spotkaliśmy tam paru turystów głównie z Europy i do późnego wieczoru siedzieliśmy wspólnie przy stole wygłupiając się jak dzieci. Następnego dnia wyszliśmy o 8 rano. Otoczenie coraz bardziej się zmieniało. Wyszliśmy ponad granicę lasu deszczowego, minęliśmy pas kosówki. Wędrowaliśmy ścieżką wijąca się w terenie porośniętym endemitami takimi jak "wodolubna kapusta", "strusie pióra", czy "olbrzymie starce". Tego rodzaju roślinność występuje tylko w kilku równie wysoko położonych miejscach w pobliżu równika w Afryce Wschodniej. Im wyżej wchodziliśmy, tym więcej na naszej drodze pojawiało się góralek - małych roślinożernych zwierzątek uderzająco podobnych do świnek morskich. Ciekawostką jest to, że nie należą one jednak do gryzoni. Budowa anatomiczna ich stóp sugeruje, że mają wspólnych przodków ze słoniami(!)

10.jpg

Na godzinę 17 dotarliśmy do Shipton`s Camp położonego na 4200 m n.p.m. Po kolacji poszliśmy zaraz spać ponieważ następnego dnia musieliśmy wyruszyć o 3 rano. I tak też się stało. Czekało nas bardzo strome podejście po morderczych piargach. Ale wszystko zostało wynagrodzone gdy dokładnie o świcie staliśmy na górze podziwiając nie wyobrażalnie piękne widoki. Wysokość prawie 5000 m dla większości grupy była już odczuwalna, dlatego po niedługim odpoczynku zaczęliśmy kierować się w dół. Tym razem szliśmy już inna trasą. Podobno najbardziej malowniczą spośród wszystkich prowadzących na Mt Kenię - Chogorią. Do przejścia zostało nam jeszcze około 25 km w dziewiczym terenie przy lejącym się równikowym żarze z nieba. Cała wyprawa na Mt Kenya zajęła nam 3 dni. Tak szybkie tempo podyktowane było chęcią zobaczenia jeszcze wielu innych ciekawych miejsc na Czarnym Lądzie.