Drukuj

Rozpocznij oglądanie zdjęć Ladakh i Zanskar leżące po północnej stronie Himalajów były celem naszej pierwszej egzotycznej podróży. Wrażenia z pierwszej podróży są chyba najmocniejsze. Być może dlatego te rejony nazywane Małym Tybetem albo Indyjskim Tybetem są miejscem, do którego chętnie wracamy. Co nas tam ciągnie?

 

Przede wszystkim góry, które są bardzo urozmaicone mimo, że daleko im do ośnieżonych ośmiotysięczników. Są tu doskonałe warunki do trekkingu: stabilny klimat (najlepszy sezon to okres od połowy czerwca do połowy września), mimo pustynnego krajobrazu duża ilość rzek i potoków, niewielu turystów i duży wybór szlaków o różnym stopniu trudności.

Najlepiej poznaje się ten region wędrując szlakami karawanowymi. Przechodzi się wtedy przez liczne przełęcze oddzielające od siebie dawne himalajskie królestwa. Ladakh leżący w dolinie Indusu, dawne królestwo Zanskar, księstwo Spiti czy rejon Rupshu leżący już na skraju tybetańskiego płaskowyżu Changtang są częścią etnicznego Tybetu.

Oprócz wędrówki przez pustynne wielobarwne góry, które są świetnie widoczne dzięki przejrzystemu powietrzu, ciekawe są tu spotkania z ludźmi. Magiczne słowo "Jullay" będące pozdrowieniem pomaga w nawiązywaniu kontaktów. Mieszkańcy tych terenów mają bardzo ciężkie warunki życia ale są niezwykle pogodni i gościnni, można z nimi pożartować nawet na migi.

Na płaskich dachach malowniczych wiosek suszą się pomarańczowe morele, pieczołowicie gromadzone na zimę drewno i odchody zwierząt oraz siano. Na wzgórzach ponad wioskami wznoszą się buddyjskie klasztory z wspaniałymi freskami i posągami. Warto przynajmniej raz odwiedzić klasztor podczas modlitw mnichów. Można usiąść cichutko w kąciku i popijając herbatę tybetańską przysłuchiwać się melodyjnemu mamrotaniu mnichów. Najpopularniejszą modlitwą - mantrą jest OM MANI PADME HUM (Klejnot jest zaklęty w lotosie). Tę samą mantrę można spotkać na rzeźbionych kamieniach modlitewnych i na powiewających na wysokich przełęczach kolorowych flagach modlitewnych.

Samo dotarcie do Indyjskiego Tybetu jest już przygodą. Prowadzą tam drogi przechodzące przez wysokie pięciotysięczne przełęcze. Dystans 475 kilometrów pokonuje się w dwa dni pod warunkiem, że droga jest przejezdna. Niekiedy kierowca zgadza się aby jechać na dachu autobusu. Trudy tej podróży wynagradzają wspaniałe widoki.