Drukuj

Ponoć kaszka smakuje najlepiej na ukraińskich połoninach. Na tym wyjeździe sprawdzimy to siedmiokrotnie;) No dobra, dość antyreklamy - przejdziemy główny grzbiet Czarnohory i skończymy na Świdowcu, zahaczając po drodze o Howerlę - ukraiński święty szczyt na który od ponad dwudziestu lat corocznie w lipcu wchodzi Juszczenko wraz ze swoimi zwolennikami. Na to więc się spóźnimy, ale zdążymy rzucić okiem na kilka pozostałości polskości niemalże w 70-tą rocznicę jej utraty.

Ukraińska część Karpat jest nieporównywalnie bardziej dzika niż polska, co dyktuje charakter wyjazdu - chodzimy z plecakiem, śpimy w namiotach, gotujemy na ognisku. Wymagane niewielkie doświadczenie górskie (bez obaw, niewielkie naprawdę starczy:)).

Uwaga! Do końca lipca nie ma mnie w Polsce i będę miał bardzo ograniczoną możliwość odpowiadania na maile. Obiecuję nadrobić zaległości po powrocie;)

Na koniec przedsmak tego co nas czeka:

howerla

Howerla. Mówi się, że każdy obywatel Ukrainy musi tu być choć raz w życiu.

 

niesamowite

Jezioro Niesamowite. Starzy Huculi do dziś wierzą, że nie ma dna i zakazują mącić taflę wody - ponoć może to wywołać burze...

 

brebenieskul

Główny grzbiet Czarnohory w szczycie sezonu. We wrześniu już takich tłumów nie będzie.

 

pop_iwan

Polskie Obserwatorium "Biały Słoń". Dziś straszą tu ruiny i dziury po radzieckich kulach na rzeźbie orła nad wejściem...

(Zdjęcia pochodzą z Wikipedii).