Drukuj

Wycieczka na najwyższy szczyt Estonii 


Prawie każdy, kto chodzi po górach, marzy o zdobyciu szczytu, który opisany jest jakimś "naj". Wydawane są olbrzymie pieniądze, organizuje się wielkie ekspedycje. Nie chciałem być gorszy i też postanowiłem zdobyć swoją górę "naj". Mój wybór padł na Wielkie Jajo w Estonii - najwyższe wzniesienie w republikach bałtyckich.

Gdy pewnego letniego poranka wyjrzałem z namiotu, dzień zapowiadał się bardzo przyjemnie. Błękitne niebo, słońce, ciepło, cóż więcej turysta może sobie życzyć. Ta ładna pogoda napawała optymizmem przed atakiem na Wielkie Jajo. Jednocześnie tak mnie rozleniwiła, że na dworzec wpadłem z wywieszonym językiem. Na autobus jednak zdążyłem. 

Wkrótce dotarłem do miejsca, gdzie rzeka Ahja malowniczo meandruje przez las, wcinając się w dewońskie piaskowce. Na terenie rezerwatu Taevaskoja jest kilka odsłonięć tych skał, ale niestety w większości upstrzonych rysunkami i napisami, które nie pochodzą bynajmniej z czasów prehistorycznych. Po obejrzeniu odsłonięć, ruszyłem przez las z powrotem ku Pőlvie i odwiedzając po drodze zagubioną leśniczówkę, budynki byłego kołchozu i parę równie ciekawych miejsc, dotarłem na dworzec autobusowy. 

Goniąc autobus do Vőru, czułem się jak skwarka wrzucona na rozpaloną patelnię. Jak się później dowiedziałem z radia, było wtedy trzydzieści dwa stopnie w cieniu, czyli temperatura rzadko spotykana w tej części naszego kontynentu. Gdy już dojechałem do Vőru, okazało się, że autobus do Haanja, miasteczka u stóp mojego celu, odjechał, a najbliższy będzie za około dwie godziny. Nie pozostało mi nic innego jak przestudiować miejscowy rozkład jazdy, jedno z małych arcydzieł skomplikowania i abstrakcji. O dziwo funkcjonował. 

Było już późne popołudnie, gdy dojechałem do Haanja. Nie chciałem tracić ani chwili, więc przystąpiłem do ataku na szczyt. Ścieżka skręcała koło parkingu i wiodła stromo przez las. Po dwóch minutach stanąłem twarzą w twarz z budką z pamiątkami i brukowaną uliczką. Pełen podejrzeń nieufnie podążyłem nią i po kolejnych dwóch minutach znalazłem się naprzeciwko wysokiej białej wieży z zieloną kopułą. Zajrzałem do środka, uiściłem stosowna opłatę i zacząłem się przeciskać przez wąskie, kręte i zielone schodki. Po krótkiej, ale męczącej walce, znalazłem się na platformie widokowej. Pod powiewającą zgodnie ze starym miejscowym zwyczajem flagą narodową, mogłem zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie po zdobyciu Suur Munamägi (317,6 m n.p.m., z wieżą - 346,7 m n.p.m.). 

Góra Wielkie Jajo (lub też Wielka Jajowa Góra) jest porośniętym borem sosnowym wzgórzem morenowym położonym w południowo-wschodniej, wyżynno-jeziornej części Estonii. Najłatwiej dojechać tam samochodem, skręcając w lewo z drogi E 77 Ryga-Psków, tuż za granicą łotewsko-estońską. Jeżeli korzystamy z autobusu, to do Haanja są kursy z Vőru (2 zł), które ma połączenia z innymi większymi miastami kraju. Na szczycie znajduje się wieża widokowa z salkami wystawowymi. Wstęp kosztuje około 2 zł.