Drukuj

Od tygodnia chodziłyśmy z myślą o wyjeździe w góry. W środku krzyczało nam coś: "RUSZCIE SIĘ WRESZCIE DZIEWCZYNY!". No dobrze, ale coś trzeba zaplanować. Wybrać trasę i bacznie obserwować prognozę pogody, co miało dla nas ogromne znaczenie. Po kilku rozmowach z Magdą, skreśliłyśmy z listy Tatry, ze względu na warunki pogodowe. Nie chciałyśmy też jechać w Beskidy. Wybór nie był już tak trudny. Karkonosze same wyłoniły się nam na pierwszy plan.

 

wej1amPrzez kolejne trzy dni bacznie oglądałyśmy prognozę pogody w telewizyjnych wiadomościach, chcąc upewnić się, czy aura będzie nam sprzyjać. (Była jak najbardziej sprzyjająca!) W piątek padła decyzja - jedziemy!

Podróż pociągiem nocnym z Warszawy do Szklarskiej Poręby nie należała do przyjemności, ale coś za coś. Nowy dzień zaczął się bardzo słonecznie i pełne dobrych myśli ruszyłyśmy czerwonym szlakiem na Szrenicę. Ku naszemu zdziwieniu w Szklarskiej Porębie leżał swieży śnieg. Przyznam, że cieszyłam się nim jak małe dziecko, choć bałwana nie ulepiłam. Może złożył się na to nadmiar emocji związany z tym, że wreszcie tu jestem. Wreszcie GÓRY!

Każdy krok przybliżał nas do Szrenicy, a im wyżej tym więcej śniegu, od którego odbijające się promienie słońca wręcz kłuły w oczy. Nie przewidziałyśmy tak wymarzonej pogody i nawet nie przyszło nam do głowy zabrać okulary przeciwsłoneczne. Co tam słońce, radość była zbyt duża aby przejmować się czymś takim. Śnieg był zmarznięty, a więc szło nam się bardzo dobrze, nie trzeba było przecierać szlaku. Widoki cieszyły oczy, a marsz był czystą przyjemnością, nawet przez moment nie chciałam być gdzieś indziej. Miejsce i chwila były jak najbardziej odpowiednie.
Ustaliłyśmy, że śpimy na Przełęczy Karkonoskiej (1198 m npm.) w schronisku "Odrodzenie". Czasu było sporo a trasa niezbyt długa, więc równym marszem zmierzałyśmy do celu, nie odbierając sobie chwil na podziwianie widoków. Snieżne Kotły wyglądały o tej porze jak piękne monstra. Robią wrażenie. Zachód słońca zafundowałyśmy sobie na Śląskich Kamieniach (1413 m npm.), racząc się jego ostatnimi ogrzewającymi nas promieniami. Potem dość szybko zrobiło się zimno, więc żwawym krokiem, brnąc w śniegu, zmierzałyśmy do schroniska. Złapałyśmy początek nocy na szlaku, było jednak bardzo jasno, więc latarki nie były potrzebne, a światła schroniska widziałyśmy już z oddali. "Odrodzenie" to moloch, w którym spędziłyśmy ciepłą noc.
Następny dzień był walką z czasem, aby zdążyć na pociąg powrotny z Jeleniej Góry. Znów było słonecznie, a marsz szlakiem w kierunku Śnieżki był dla nas relaksem. Pewną rozrywką, przy której trzeba było zachować choć szczyptę ostrożności, była ślizgawka jaka się zrobiła na szlaku. Lekko podtopiony wcześniej śnieg zamarzł i mienił nam się jak jedna wielka lodowa tafla. Widok Śnieżki przyciągał, ale było za ślisko by ją zdobyć, zresztą nie miałyśmy już na to czasu. Wrócimy tam na pewno!

I tak minął nam uroczy weekend w Karkonoszach. Spotkałyśmy niewielu turystów, ale szlaki nie świeciły pustkami. Ogromnym plusem, poza samymi górami i widokami, była idealna aura. Sprzyjała nawet opalaniu.

Jednym słowem - polecam!

01mSchronisko na Szrenicy

02m Zejście ze Szrenicy

03mDrzoga przyjażni Polsko-Czeskiej - główny szlak Karkonoszy

04mAnna i Magda na szlaku

05mStacja przekaźnikowa TV nad Śnierznymi Kotłami

06mAnna na trasie przy Śnierznych Kotłach

07mŚnieżka. Na szczycie schronisko PTTK

08mSzadź - typowy widok w Karkonoszach

09mZachód słońca