Bywa tak, że przez kilka miesięcy kręcimy się wśród tych samych lub bardzo podobnych spraw, ludzi, radości i smutków. Wszystko znane, oswojone, drogie wprawdzie, ale z każdym zaspanym porankiem czujesz coraz bardziej, że trzeba coś tu zmienić. Coś w tobie domaga się nowości, przyśpieszonego bicia serca, niepewności, nieprzewidywalności... I nagle... nagle wszystko zaczyna wyglądać inaczej, słońce świeci mocniej, lodowaty normalnie (czyt. w czasie pobytu w wygodnym domowym zaciszu) płynący wartko strumień nie wydaje się już wcale taki zimny a mały czerwony budzik przemienia się nagle w faceta w polarze tego samego koloru, który co rano z niegasnącym zapałem i uporem krzyczy: pobudka !!!
Wyjazd, w którym miały przyjemność uczestniczyć dwie klubowiczki SKG, organizował zaprzyjaźniony klub Jarema a trasa wyglądała następująco:
Na Bukowinie spędziliśmy trzy dni podziwiając malowniczo położone i przepięknie ozdobione cerkwie i monastyry w Putnej, Sucevicy i Humorze. Jednego z wieczorów trafiliśmy do polskiej wsi - Pleszy, gdzie szczególnie miło powitały nas miejscowe dzieci. Czas pędził jednak jak oszalały i chcąc zrealizować cały plan szybko przemieszczaliśmy się dalej, na południe.
Starówka w Brasovie, XV - wieczny zamek i skansen wsi siedmiogrodzkiej w Branie oraz niemalże podbiegnięcie pod górę zamkową w Rasnovie a wszystko w jeden dzień - to można chyba tylko określić jako ekspres po zabytkach. Tu pożegnaliśmy się też na jakiś czas z cywilizacją i uciekliśmy w górę, czyli w góry - w Fagarasze.
Wymarsz nastąpił ze wsi Breaza, dokąd dotarliśmy autobusem, którego wg. nas wcale miało nie być. Na pierwszym odcinku podejścia pod główny grzbiet powitała nas góra wyglądająca niemalże jak Giewont. Zdążaliśmy w kierunku masywu Vf Urlea (2473 m n.p.m.), na który wejścia broniły groźnie i dziko wyglądające psy pasterskie. Szliśmy głównym grzbietem, aż pewnego pięknego poranka (zbaczając na chwilę z głównego grzbietu) udało nam się dotrzeć na najwyższy szczyt Karpat Południowych i zarazem najwyższy szczyt Rumunii - Moldoveanu (2544 m n.p.m.). Następnie podążyliśmy w stronę Negoju - niektórzy mieli jeszcze wówczas nieśmiałe nadzieje, że uda się nam tam dotrzeć. Już na drugi dzień okazało się jednak, że ta góra będzie musiała poczekać na nas przynajmniej do następnego lata. My bowiem rozlatującą się furgonetką wyjechaliśmy z Fagaraszy szosą transfogarską i udaliśmy się do Lupeni - punktu wyjścia w Retezat a dokładniej w jego najwyższą część ze szczytami Vf Papusa i Vf Peleaga. Trzy dni spędziliśmy wśród głazów i kamiennych usypisk, tak bowiem wyglądają te góry. Dość szybko pojawiło się też marzenie by choć jedną noc spędzić na zwykłych prostych deskach - bez żadnych kamieni, skał i innych krzywizn wbijających się w różne części ciała, które nie sposób było usunąć czy ominąć przy rozbijaniu namiotu.
W czwartek rozpoczęliśmy drogę powrotną przez Węgry i Słowację. Pierwszym nieplanowanym środkiem komunikacji w drodze do cywilizacji była ciężarówka z paką - świetnym zresztą miejscem do podziwiania widoków. Przesiadając się do kilka godzin dotarliśmy do domu w sobotę wczesnym popołudniem i po podliczeniu wyszło nam 10 czy 11 środków komunikacji (w samej tylko drodze powrotnej) w tym Bzmot - wagonik-nie wagonik, którym przekraczaliśmy granicę rumuńsko - węgierską.
Od kilku dni nie noszę już butów za kostki i kilkunastokilogramowego plecaka, zmyłam pierwszą warstwę opalenizny, zdjęłam chustkę z głowy i... szczerze powiedziawszy czuję się trochę nieswojo mając wokół nagle tak mało przestrzeni... U siebie - nie u siebie...
Bukowina, w drodze do Suceavita...
Bukowina, Monastyr w Suceavita
Bukowina, stary cmentarz w Suceavita
Bukowina, monastyr w Gura Humorolui
Transylwania, ruiny zamku w Braszowie
Ruiny tegoż zamku
Na rynku w Braszowie
Rynek braszowski
Rynek w Braszowie
Fogarasze, kosodrzewina na prawie 2000 m.n.p.m. ...
W drodze na Urleę
Zmeczeni ale szczęśliwi
Obóz nad strumieniem w drodze na Urleę
Chłopcy i dziewczęta na tle cyrków polodowcowych
Po grzbietach idziemy do przełęczy Portita Vistei
Ale cyrk !
Idziemy, idziemy ...
Droga na Moldoveanu
Takie tam wypukłości
Urzekająca rzeka warkoczowa
Na Moldoveanu - najwyższym szczycie Rumunii (2544 m.n.p.m.)
Retezat, na Peleadze
Obóz nad jeziorem Bucura
Widok z Retezatu
Droga na małą Papuse
Niezła fototapeta, co ?
Trzy grzbiety do przejścia: Mała Papusa, Papusa i Peleaga
Cięzki plecak ? Idziemy przed nami droga na Retezat
Wracamy do Polski, Teatr Miejski w Koszycach