W tym roku odbyła się 4 edycja sprzątania Doliny Pięciu Stawów. W weekend 30.09 i 1.10 w mozole, ale z uśmiechem uwijało się 27 osób- członków i sympatyków Studenckiego Klubu Górskiego. Sprzątaliśmy "wielkie śmietnisko", stertę śmieci zalegającą w Dolinie od lat 50-tych.Najmłodsza uczestniczka miała 7 lat, najstarszemu uczestnikowi nikt nie zamierza wypominać jego wieku. Udało nam się zebrać 120 worków, czyli prawie dwie tony odpadów.
Kto tak nabrudził? - trochę historii
Od połowy lat 50-tych do roku 1989 w okolicy schroniska stacjonowało Wojsko Ochrony Pogranicza. Ze względu na brak połączenia
z "dołem" i brak dostrzegania problemu w składowaniu śmieci "na górze", tak właśnie robiono. Wielkie śmietnisko jest efektem takiej polityki.
Co nam przyszło do głów?
Trudno powiedzieć co kierowało każdą z 27 osób, które znalazły się w Dolinie Pięciu Stawów wyposażone w zielone worki i żółte rękawice. Chęć wyrwania się z miasta? Chęć udowodnienia, że "idea czynu społecznego jest nadal żywa" (cytat z wywiadu telewizyjnego, którego udzielił jeden z naszych kolegów, niestety ten fragment wycięto). Pyszna szarlotka, jaką uraczono nas w schronisku?
W moim wypadku zagrały wszystkie wymienione czynniki, a także kilka pobocznych i tak znalazłam się o 22.43 w pociągu do Zakopanego. Podróż minęła szybko i bezboleśnie, w jej trakcie Paweł Kucharski rozdał nam granatowe koszulki z logiem akcji, żeby nikt- ani uczestnicy akcji, ani napotkani przez nas turyści nie mieli wątpliwości, po co tam jesteśmy.
Dzień pierwszy- zrobimy tu porządek!
Po wyjściu z pociągu zgarnęliśmy resztę grupy, która w Tatrach bawiła już od jakiegoś czasu i po kilku minutach rozmów, w których wymienialiśmy się poglądami na przeróżne tematy ("pierścionki z Krupówek- kicz, awangarda czy postmodernizm?") wsiedliśmy do busa, który zawiózł nas na parking w okolicach Wodogrzmotów Mickiewicza. Stamtąd, otumanieni świeżym powietrzem i widokami, udaliśmy się w stronę schroniska w Dolinie Pięciu Stawów.
Około dwie godziny później byliśmy na miejscu. Po zainstalowaniu się w stróżówce i schronisku z zapałem przystąpiliśmy do pracy. Rozwiesiliśmy banner reklamujący akcję. Potem
rozdzieliliśmy sprzęt- łopaty, kilofy, worki i oblane żółtą gumą rękawice. Następnie podzieliliśmy się na grupy operacyjne- tych od kopania, wygrzebywania śmieci i umieszczania ich w workach i tych od wynoszenia tychże worków i ustawiania ich w pobliżu wyciągu. Zdecydowanie większym powodzeniem cieszyła się praca poszukiwaczy skarbów, każdy chciał zaznać przyjemności bezkarnego pogrzebania sobie w śmieciach. Żeby ubarwić w jakiś sposób pracę polegającą na wynoszeniu worków, kolega ułożył piosenkę. Zaczynała się od słów ?A gdybym był workowym, w dolinie z workiem szalał...?. Praca grzebacza dostarczała wielu emocji. Niektórzy po raz pierwszy w życiu używali kilofów. Niektórym przypomniały się zabawy w piaskownicy z czasów dziecięcych. Największą atrakcją były jednak same śmieci- ich wielkie zróżnicowanie, wielość kształtów i kolorów i zapewne fascynujące historie, jakie się za nimi kryły. Podstawowy rodzaj śmieci to stłuczka szklana- butelki, talerze i kubki oraz gruz. Nuda i standard. Do ciekawostek należy natomiast zaliczyć kilka par całkiem dobrych skarpetek- podkolanówek w fantazyjne wzorki, opakowania po lakierach do paznokci z resztkami karminowych czerwieni i landrynkowych różów na dnie oraz stylową drewnianą fajkę. Znaleźliśmy mnóstwo sztućców, głównie łyżeczek. W pewnym momencie nawet urządziliśmy zawody, kto zbierze więcej łyżeczek, nie chwaląc się byłam bezkonkurencyjna. Kolejna konkurencja polegała na tym, kto wykopie większą norę śmieciową- w największej można było się spokojnie schować i chwilę odsapnąć. Czuliśmy się jak archeologowie albo przynajmniej piraci odkopujący ukryte złoto. Śmieci ubywało, góra worków obok wyciągu rosła. Pracowaliśmy około 6 godzin, odliczając godzinną przerwę na rozprostowanie się i ponapawanie widokami. W trakcie pracy wielokrotnie padło zdanie ?Nawet nie wiedziałem/am, że grzebanie w śmieciach może być takie fajne!?. Po ciężkiej pracy wydelegowany osobnik policzył worki, następnie udaliśmy się na obiad do schroniska zwieńczony specjalnością kuchni- pyszną szarlotką. Posileni zebraliśmy się w stróżówce, gdzie nastąpiło małe podsumowanie akcji i bardzo miła część- losowanie nagród ufundowanych przez sponsorów. Każdy dostał upominek, od książek po plecaki. Ustaliliśmy plany na dzień następny- 4 osoby wraz z p. Józefem Chowańcem miały wdrapać się na Rysy i pozbierać zalegające tam śmieci, reszta- miała realizować własne trasy, godnie z możliwościami i zapotrzebowaniem i zbierać po drodze ewentualnie znajdujące się tam odpadki. Oczyszczaniem szlaków zajmuje się wynajęta do tego celu firma, dlatego właściwie śmieci nie powinno tam być.
Dzień drugi
Z samego rana, po śniadaniu, którym uraczyło nas schronisko udaliśmy się w małych grupkach na zaplanowane przez nas trasy. Część uczestników wracała do domu ekspresem, tak, by wieczorem być w Warszawie. Reszta miała spotkać się o 19.00 w Zakopanem w kawiarni "Morskie Oko".
Grupa "rysowa" zebrała ok. 60 kg śm
ieci- rezultat z oczyszczania szlaku na Rysy, Buli pod Rysami i samych Rysów. Śmieci były dość standardowe- butelki, puszki, chusteczki, opakowania papierowe. Zdarzyły się dwie ?perełki?, mianowicie zardzewiałe łóżko i tablica granicy państwa. Ze względu na to, że oczyszczania szlaków podjęła się specjalna firma wynik 60 kg jest dość zaskakujący- tych śmieci nie powinno tam być. Inną sprawą jest to, że czystość nie zależy jedynie od tego, że ktoś będzie skutecznie sprzątał- należałoby nie brudzić. Jednak turyści czasem mają ułańską wręcz fantazję, jeśli chodzi o zanieczyszczanie gór- śmieci bywają upychane pod kamieniami, wrzucane w krzaki, zakopywane cieniutką warstwą ziemi. Przykłady ludzkiej pomysłowości dane nam było obserwować na wszystkich szlakach, po których się poruszaliśmy- do Morskiego Oka przez Świstówkę i Szpiglasową, do Murowańca przez Zawrat i Krzyżne. Śmieci było jednak stosunkowo mało, w wariancie, który realizowałam z dwoma kolegami- Morskie Oko przez Szpiglasową z zahaczeniem o Wrota Chałubińskiego i wycieczką przez asfalt do Palenicy Białczańskiej zebraliśmy ledwie kilka puszek, niedopałków i opakowań po ciastkach. Z przygód tego dnia można wspomnieć o tym, jak kolega i koleżanka zostali zagadnięci nad brzegiem Morskiego Oka przez dziennikarkę. Chciała wiedzieć, co ich sprowadza w Tatry, a gdy powiedzieli o akcji, krótka w zamierzeniu rozmowa przemieniła się w niemal wywiad-rzekę. Natomiast my jechaliśmy stopem do Poronina z dwoma przemiłymi panami, którzy widzieli ?naszą? drużynę rysową i sami zaczęli temat sprzątania Tatr, zanim zdążyliśmy im opowiedzieć, co nas przygnało. Na spotkanie w ?Morskim Oku? nie wszyscy dotarli, ale w Nosalu nastąpiło spotkanie w pełnym składzie. Wymienialiśmy się wrażeniami z tego dnia i ustalaliśmy, kto gdzie śpi- największym powodzeniem cieszyły się miejsca na półkach bagażowych. Trochę po 7.00 byliśmy już w Warszawie. Pożegnaliśmy się i każdy udał się w swoją stronę- szczęśliwcy do domów, ci mniej uprzywilejowani na uczelnię albo do pracy.
Podsumowanie
Przez cały wyjazd mieliśmy świetną pogodę. Jedzenie było dobre, ptaki śpiewały, wszyscy byli zadowoleni- bajka niemalże, gdyby nie jeden, dość poważny zgrzyt. Wyraziła go nasza koleżanka w swoim wywiadzie nad brzegiem Moka: "Gdyby wszyscy sprzątali, to nie byłoby śmieci". Właśnie. Akcja sprzątania odbyła się, dlatego, że nie każdy umie się zastosować do tej jakże pięknej i prostej zasady.
Po akcji zrodziło się kilka pomysłów, jak można by edukować turystów odwiedzających Tatry, zwracać ich uwagę na problem zaśmiecenia. Jednym z nich był pomysł zorganizowania wystawy zdjęć ze sprzątania Doliny w kilku tatrzańskich schroniskach. Kolejny to akcja plakatowo- ulotkowa uwrażliwiająca na problem śmiecenia i jego zgubnych konsekwencji. Ciekawszy jest jednak pomysł, który nasunął nam się w trakcie sprzątania wielkiego śmietniska- dlaczego nie zorganizować wystawy co wyrazistszych ?eksponatów? znalezionych przez nas w tej kupie śmieci? 30 letnia butelka nie ulega w najmniejszym stopniu rozkładowi- przetrwa jeszcze tysiące lat, dlatego warto się zastanowić, czy naprawdę chcemy, by na tyle czasu stała się częścią tatrzańskiego krajobrazu.
Epilog
Po powrocie do Warszawy wysłuchiwaliśmy od znajomych o tym, że widzieli reportaż z akcji w telewizji, podsyłano nam linki z informacjami o akcji, sami ich szukaliśmy. Akcja była odpowiednio nagłośniona i dzięki temu zdziałaliśmy coś więcej niż wyniesienie z jednej z najpiękniejszych dolin w Tatrach dwóch ton śmieci- uświadomiliśmy ludziom fakt istnienia tego śmietniska, co być może skłoni kogoś do refleksji, która przełoży się na konkretne działania- samo nie śmiecenie jest już czymś bardzo ważnym.
Dziękuję wszystkim sprzątającym za świetną atmosferę i mile spędzony czas, a także sponsorom, oraz partnerom.
Partner Honorowy: Tatrzański Park Narodowy
Patronat Medialny: Magazyn Górski, Onet.pl, Gazeta Krakowska, Gazeta Wyborcza
Sponsorzy: Schroniska i Hotele PTTK "Karpaty" Sp. z.o.o., TPN, Wydawnictwo Bezdroża, Biuro Promocji Zakopanego, PAKER, Berghaus, Yeti, Native Planet, Sklepy Turystyczne Horyzont, Sklep Podróżnika
Organizator Akcji: Paweł Kucharski
Autor relacji: Marta Sitkiewicz
SPONSORZY: