czyli to nie tak miało być... 


Szanowne Panie, Szanowni Panowie,

To nie tak miało być... Kiedyś wydawało się, że zawsze będziemy młodzi, piękni i zawsze będziemy jeździli w góry. Kiedyś wydawało się, że świat stoi przed nami otworem i osiągnąć możemy wszystko, co tylko nam się wyśni. I w zasadzie tak właśnie było, tyle, że często na realizację szalonych pomysłów brakowało funduszy. Teraz pieniądze są, brakuje tylko czasu i coraz częściej chęci. 

Jak do tego doszło? To proste: wszystkiemu winne są trzy czynniki: wiek, rodzina i praca. Czynnik pierwszy: wiek. Jest faktem niezaprzeczalnym, że człowiek już od chwili poczęcia zaczyna się starzeć. Młodość zwykle charakteryzuje się energią, przebojowością, ciekawością, chęcią poznawania świata, a u niektórych również chęcią zdobywania gór wysokich i niskich. Starość natomiast wprost przeciwnie. 

Czynnik drugi: rodzina. Zaczyna się od żony (lub męża - w zależności od upodobań seksualnych). Męża lub żonę oczywiście, jak niektórzy dobrze wiedzą, najlepiej jest znaleźć w Studenckim Klubie Matrymonialnym (dla niepoznaki nazywanym czasami Studenckim Klubem Górskim). Jakiś czas po ślubie pojawiają się dzieci. I wtedy u większości normalnych osobników chęć eksploracji górskiej automatycznie zanika. Lecz nie tylko dzieci potrafią skutecznie zresetować stare zwyczaje. Od razu przychodzi mi na myśl tzw. syndrom Kabelka, by nie wspominać o innych znanych mi przypadkach... Zaborcza "druga połowa" przesłania takiemu osobnikowi cały świat do tego stopnia, że zmienia on swój sposób życia, zmienia środowisko, zrywa kontakty ze starymi znajomymi. Na pewno każdy z was zna takie przypadki. Przykre to zjawisko, ale cóż. Przyjaciele się zmieniają, starzeją, a niektórzy powoli lub skokowo przestają być przyjaciółmi. 

Czynnik trzeci: praca. Jak zapewne wszyscy zdążyliśmy już zauważyć mamy obecnie w Polsce kapitalizm. Jest to ustrój tak wspaniały i jednocześnie ponury, że trzeba zapier... od rana do wieczora (chyba, że ktoś akurat nie ma pracy). A gdy się pracuje od 8.00 do 20.00 (albo nawet trochę krócej), to niestety zainteresowanie innymi dziedzinami życia gwałtownie spada. Taki właśnie tryb życia potrafi skutecznie zniszczyć człowieka i wszystkie jego wcześniejsze zainteresowania. Lecz tak naprawdę nie wiadomo co jest gorsze: szpony żony czy szpony pracoholizmu. 

Wszystkie te trzy czynniki czyli wiek, rodzina i praca oraz nasze przesuwanie się na skali doznań w kierunku maksimum powoduje ten przykry skutek, że zmienia się nasz punkt widzenia. Staramy się tego nie dostrzegać, ale takie są ponure fakty. Ostatnia internetowa potyczka słowna, do której doszło między kolegą TNP i kolegą Plastim, dobitnie pokazuje różnicę w postrzeganiu tych samych faktów. Potencjalne wejście na czterotysięczny, łatwy skądinąd szczyt w Alpach, jest dla jednego z nich "dupodajstwem", dla drugiego natomiast wielką szansą na powrót w góry po dziewięcioletniej przerwie. Po prostu inny punkt widzenia. 

Na zakończenie wypadałoby tradycyjnie zacytować klasyka Mleczkę. Najbardziej do niniejszego felietonu pasuje mi taki mleczkowy rysunek, na którym nasz klasyk przedstawił wnętrze krakowskiego zapewne pubu piwnego (jak wiadomo ja również lubię te klimaty). Pod stołem w rzeczonym pubie siedzi roztrzęsiony mężczyzna i gryzie sobie dłoń wytrzeszczając przerażone oczy. Przy stole obok siedzi dwójka młodych ludzi i komentuje nad kuflami z piwem zastaną sytuację: "Wygląda na to, że Pan Bolek pojął nareszcie prawa rządzące tym światem...". No właśnie. Im człowiek starszy, tym coraz więcej rozumie z otaczającej go rzeczywistości, a marzenia i wyobrażenia, które miał we wczesnej młodości ewoluują i zdecydowanie zmieniają kształt. I tylko czasem człowiek pomyśli sobie, że to wszystko nie tak miało być, oj nie tak...