W drugiej połowie lipca odbył się wędrowny obóz namiotowy w Niżnych Tatrach i Wielkiej Fatrze. Uczestnicy - w liczbie sztuk ośmiu- dzielnie przebyli całą grań Niżnych Tatr, zdobywając kolejne przeszłopółtoratysięczniki i parę dwutysięczników oraz najwyższą część Wielkiej Fatry, na Rakutowie (1567 m n.p.m.) skończywszy.
Najtrudniejsze technicznie było wejście, a właściwie wjazd krzesełkami na Chopok. Przy tej okazji nie obyło się oczywiście bez strat w sprzęcie. Spore trudności techniczne wystąpiły też przy podejściu pod Kriżną w Wielkiej Fatrze - rosnące tam pokrzywy sięgały nieco za uszy.
Uczestnicy, prócz pokonywania kolejnych kilometrów i metrów podejścia i zejścia zajmowali się też jedzeniem, piciem (także płynów ideologicznie słusznych), spaniem, oglądaniem rozległych widoków i zachodów słońca (wschody były stanowczo za wcześnie), a także wyciem tj. śpiewaniem. Szczególne uznanie uczestników zdobyła Demianowska Lodowa Jaskinia (ze względu na możliwość pewnej ochłody) oraz stado krów w Wielkiej Fatrze. Krowy nie były wprawdzie fioletowe (z napisem Milka), ale dawały chociaż mleko (redakcja przypomina, że fioletowe krowy rasy Milka dające czekoladę w płynie udaje się hodować jedynie na kryształowo czystych alpejskich łąkach).
Udana impreza zakończyła się na przejściu granicznym Sucha Hora-Chochołów wydaniem pozostałych koron w knajpie.