Klub wyraźnie ciągnie w te Najwyższe. A to Zawada pokaże slajdy, a to Kurczab wypowie się na łamach, a to Lwow wyświetli film...

Albośmy to jacy tacy?! Warto by samemu coś wkosić! A nie jest to aż takie trudne...

Jak każdy kursant wie, aby wejść na górę niezbędna jest mapa. W naszym przypadku nazywa się ona Tactical Pilotage Chart, arkusz E-3D (skala 1: 500.000). Tu wprawne oko zdobywcy gór dostrzeże z pewnością ten najbliższy i najłatwiejszy szczyt ośmiotysięczny. Po odpowiednim przygotowaniu psychicznym (wizyta u Dziadka), sprzętowym i kondycyjnym pora wyruszyć na wyprawę życia.

Najpierw czeka nas ekscytująca podróż koleją na południe do ostatniego miasta przed górami. Potem trzeba zorganizować transport samochodowy, a ostatni odcinek musimy pokonać na własnych nogach. Szczegóły dojścia wyjaśnia mapa. Ponieważ szczyt wypada zdobywać "na lekko" (w stylu alpejskim), nie ma potrzeby organizowania karawany.

Docieramy do moreny czołowej (4600), gdzie znajduje się miejsce, w którym wyprawy zazwyczaj zakładają bazę. Stąd już dobrze widać naszą Górę. Klasyczna droga wiedzie na wschód od wielkiego jeziora polodowcowego, potem przez skalny próg do wyżej położonego jeziora. Wokół olbrzymie lodowcowe kotły i przepaściste ściany. My zaś ruszamy potężnym kuluarem w kierunku szczytu. Po drodze czeka nas jedno niebezpieczne miejsce - musimy przejść żleb, który pochłonął już wiele istnień ludzkich. A potem wchodzimy na Rysy, które mają 8199 stóp wysokości.

P.S. Wszystkim, którzy chcą podwyższyć swe beskidzkie i tatrzańskie zdobycze, podaję przelicznik: 1 m = 3,2808 ft.

P.S. 2. Swoją drogą, jak musi się męczyć taki Anglik, gdy się chwali: "Zdobyłem już trzy dwudziestosześciotysiącdwieścieczterdziestosześciostopniki!".