W kronice klubowej znaleźliśmy następujący, napisany w 1983 r., donos:

Uprzejmie donoszę, że:

A. Kolega kierownik od początku nie wywiązywał się z powierzonych mu przez klub obowiązków. Przyjechał aż trzy dni za późno, co daje wiele do myślenia. Częścią swojego bagażu (mianowicie ciastem, którym obżerał się przez cały obóz) obarczył wątłą i schorowaną koleżankę, która pod presją niezaliczenia obozu dźwigała to przez dłuższy czas.
Zajął trzyosobowy pokój (z dwoma kobietami, mimo ich sprzeciwów), podczas gdy reszta z uczestników gnieździła się w strasznych warunkach. W okresie trudności energetycznych, z jakimi boryka się nasza kochana Ojczyzna, kierownik codziennie za pomocą grzałki elektrycznej topił olbrzymie ilości śniegu, co znacznie pogorszyło warunki narciarskie (w ostatnich dniach naszego pobytu spod śniegu wystawały gałęzie).
W czasie prowadzenia seminariów kierownik nie uważał na to, co się mówi, czytał książki o wiadomej treści (skrzętnie obłożone). W chwilach szczególnie ciekawych dla słuchaczy, przerywał i opowiadał powszechnie znane i nieciekawe epizody ze swojego życia.
Maniera, z jaką poruszał się na nartach powodowała ogólne zagrożenie na stoku. Gdy rozniosła się wieść o tym, przyjechali goprowcy, a przerażeni tym co zastali, zostali na drugi dzień, by ćwiczyć zjazdy z toboganem.
W trakcie obozu kierownik wmuszał w uczestników pieniące się napoje 10,- + 3 zł. kaucja (co z pieniędzmi za kaucję?!).
Mimo dużego obycia i liberalizmu uczestników obozu, zachowanie kierownika było dla nas szokujące. Na przykład: położył się na podłodze, odrywając okresowo tułów i zaczynał skrzeczeć - twierdził, że robi fokę!! Po tym incydencie prawie połowa obozu spakowała się i wyjechała do domu. Niektóre szczególnie kompromitujące momenty zostały uwiecznione na zdjęciach.
Na plus kolegi kierownika, należy zapisać fakt, iż po uświadomieniu sobie niewłaściwości własnego postępowania - natychmiast wyjechał.

B. Koleżanka (drugi prowadzący) - wprowadzała rozdźwięki wśród kadry - agresywnie odzywając się do kierownika. Jej sadystyczne pomysły przyprawiały słuchaczy o dreszcze.
Mimo, że usunięto ją z "goprówki" (2 goprowców), ciągle chciała tam wrócić. Indagowała o to nawet zapracowanego kierownika schroniska.
Trzeba ją było budzić w sposób szczególnie wyrafinowany - tylko to ją zadowalało. Zamiast zajmować się uczestnikami obozu dorabiała chałupniczo na drutach. Gdy uznała, że nie zwracamy na nią wystarczająco dużo uwagi, ze złości zachorowała, zmuszając nas tym samym do niemiłej opieki.
Robiła nieprzyzwoite gesty i rzucała wyzwiskami. Zachowywała się głośno w klasztorze. Wymyślała goprowcom od anemików. Kolega Mariusz sam przyznawał, że ma zaczerwienione oczka...

W tym miejscu urywa się niestety ten niezwykle ciekawy dokument. Dowiadujemy się z niego wiele o zwyczajach panujących kiedyś w klubie, ale przede wszystkim dowiadujemy się, że już we wczesnych latach istnienia klubu donosami próbowano rozwiązać palące problemy rzeczywistości. Także i dzisiaj metoda ta pozostaje aktualna. Parę miesięcy temu do plecaka jednego z naszych redaktorów podrzucono anonim próbujący oczernić miłościwie panujący nam Zarząd. Niniejszym informujemy, że anonim ten został porwany na strzępy i wyrzucony z okna pędzącego pociągu relacji Warszawa - Zakopane.

Redakcja