Tamta dziewczyna miała złote włosy i błękitne oczy. Wołali na nią Magda, jej przyjaciel nazywał się Marcin. W ciepłą sierpniową noc siedziałam z nimi przy ognisku, nad nami błyszczały gwiazdy, a Marcin uczył mnie kołysanki:

Dobru noc, dobre spi
Nech sa ti snywajut sladkie sny...

Spała już baza na Lubaniu, zmęczeni wędrówką turyści, zmęczeni krzątaniną bazowi. Oni śnili swoje sny, pod bukowym i gwieździstym niebem. I we mnie kiełkował mój wielki sen, najpiękniejsze marzenie mojego życia: „Chcę być taka jak dziewczyna w czerwonym polarze!" Dziewczyna-przewodnik, wedle jej własnych słów.

Tak zaczęła się wyboista droga bez szlaku, wiodąca przez jary, bacówki, w których hulał wiatr, dzikie zakątki Beskidu Niskiego i Gorganów. Wydawało mi się, że metą jest turbaza w Rafajłowej, gdzie rozwiązywało się letnie przejście XVIII Kursu Przewodników Górskich SKG. Wtedy osiągnęłam mój pierwszy cel, bo tu akurat nigdy nie miałam złudzeń. Trafiłam do SKG, aby zostać przewodnikiem. W dużym procencie moich żył płynie chłopięca krew, a za ideał zawsze miałam górskiego trampa. Taki człowiek zna i szanuje przyrodę, potrafi stać się jej częścią. Jego odwaga, siła, wytrzymałość dają innym poczucie bezpieczeństwa. Ten ideał pulsuje w mojej głowie pełnią, zawsze chciałam taka być.

Właśnie w SKG spotkałam takich ludzi. To moi instruktorzy, starsi i młodsi koledzy, którzy bez kompleksów wypuszczali się na legendarne szlaki wielkich zdobywców. Najpierw patrzyłam na nich jak w obraz, by pomalutku, z biegiem czasu odkryć, że są dla mnie nie tylko wyrocznią i autorytetem. Wreszcie stali się jednymi z najbliższych mi na świecie ludzi.

To tu doprowadziła mnie w końcu owa droga. Zdobywając przewodnickie szlify, jakby przy okazji osiągnęłam drugi, ważniejszy cel. Okazało się, że człowiek kochający góry nie będzie sam, jeśli znajdzie właściwe dla siebie miejsce. Dla mnie i dla wielu innych miejscem tym stał się SKG. Więź, jaka łączy klubowiczów, to wspólne przeżycia, ideały, nasza tradycja. Pokora, którą czujemy wobec gór i ciepło odkryte podczas długich nocnych rozmów.

Nie ma sposobu, żebym odwdzięczyła się dziewczynie w czerwonym polarze. Jej obraz schowany gdzieś głęboko pozwolił mi przetrwać trudy kursu, aż pokochałam Klub i spotkanych tu ludzi. Dlatego tu jestem. Po prostu z miłości.