Przez kilkanaście godzin zapomnieliśmy jak wygląda świat, schronieni w swoich myślach, w bieli. Biało wokół, biały wiatr, białe powietrze, białe światło latarki, biały głos. Ciemne źrenice śladów urozmaicały tę biel tylko na kilka minut, by zniknąć zasypane milionem białych kryształków. Uciekaliśmy w ciepło światła.

Nowe te same miejsca, są drzewa, droga, ludzie i nawet niebo oniemiało jaśniejące wschodem słońca. Morze iskier w kryształkach lodu, zapach świerków ubranych świątecznie, śniegowych choinek.

Święta, święta i góry jak kartka bożonarodzeniowa, niepowtarzalny prezent, taki bardzo dla nas. Gorczańska polana i tatrzańsko-podhalańska zimowa, radosna, poranna bożonarodzeniowa kartka. Chciałoby się wyciągnąć ręce, jak na powitanie, jak dziecko nie mogące się oprzeć rozświetlonej choince.

Północny wiatr rozmalował na wschodzie niebo. Zaczerpnął ze słońca i rozpostarł pomarańczowo-świetlisty wachlarz nad czarną postacią Turnisk. Tatry zaskrzyły się mrozem, wyraźne, bliskie, lodowate, gotowe ostudzić płonące wschodem niebo. U ich podnóża wspaniały obraz malowany bielą pól i czernią lasów. A w kotlinie biało-srebrzystej od mgieł wesoła choinka, szeregi świateł latami radośnie migocą na tle płaszcza mglistego skrywającego wioski. Całe życie na tym obrazie to te światełka. Być, po prostu patrzeć, patrzeć nie robiąc zdjęć, nie rozmawiając, brać ten podarunek i BYĆ TAM.

27.11.1992 r. - Gorce