pix2m.jpg

W tym roku odbyła się 4 edycja sprzątania Doliny Pięciu Stawów. W weekend 30.09 i 1.10 w mozole, ale z uśmiechem uwijało się 27 osób- członków i sympatyków Studenckiego Klubu Górskiego. Sprzątaliśmy "wielkie śmietnisko", stertę śmieci zalegającą w Dolinie od lat 50-tych.Najmłodsza uczestniczka miała 7 lat, najstarszemu uczestnikowi nikt nie zamierza wypominać jego wieku. Udało nam się zebrać 120 worków, czyli prawie dwie tony odpadów.

tpn.jpg

Kto tak nabrudził? - trochę historii

Sprzątanie Tatr 2006 zdj 1

Od połowy lat 50-tych do roku 1989 w okolicy schroniska stacjonowało Wojsko Ochrony Pogranicza. Ze względu na brak połączenia

z "dołem" i brak dostrzegania problemu w składowaniu śmieci "na górze", tak właśnie robiono. Wielkie śmietnisko jest efektem takiej polityki.

Co nam przyszło do głów?

Trudno powiedzieć co kierowało każdą z 27 osób, które znalazły się w Dolinie Pięciu Stawów wyposażone w zielone worki i żółte rękawice. Chęć wyrwania się z miasta? Chęć udowodnienia, że "idea czynu społecznego jest nadal żywa" (cytat z wywiadu telewizyjnego, którego udzielił jeden z naszych kolegów, niestety ten fragment wycięto). Pyszna szarlotka, jaką uraczono nas w schronisku?

Sprzątanie Tatr 2006 zdj 3

W moim wypadku zagrały wszystkie wymienione czynniki, a także kilka pobocznych i tak znalazłam się o 22.43 w pociągu do Zakopanego. Podróż minęła szybko i bezboleśnie, w jej trakcie Paweł Kucharski rozdał nam granatowe koszulki z logiem akcji, żeby nikt- ani uczestnicy akcji, ani napotkani przez nas turyści nie mieli wątpliwości, po co tam jesteśmy.

Dzień pierwszy- zrobimy tu porządek!pix4m.jpg

Po wyjściu z pociągu zgarnęliśmy resztę grupy, która w Tatrach bawiła już od jakiegoś czasu i po kilku minutach rozmów, w których wymienialiśmy się poglądami na przeróżne tematy ("pierścionki z Krupówek- kicz, awangarda czy postmodernizm?") wsiedliśmy do busa, który zawiózł nas na parking w okolicach Wodogrzmotów Mickiewicza. Stamtąd, otumanieni świeżym powietrzem i widokami, udaliśmy się w stronę schroniska w Dolinie Pięciu Stawów.

Około dwie godziny później byliśmy na miejscu. Po zainstalowaniu się w stróżówce i schronisku z zapałem przystąpiliśmy do pracy. Rozwiesiliśmy banner reklamujący akcję. Potem

rozdzieliliśmy sprzęt- łopaty, kilofy, worki i oblane żółtą gumą rękawice. Następnie podzieliliśmy się na grupy operacyjne- tych od kopania, wygrzebywania śmieci i umieszczania ich w workach i tych od wynoszenia tychże worków i ustawiania ich w pobliżu wyciągu. Zdecydowanie większym powodzeniem cieszyła się praca poszukiwaczy skarbów, każdy chciał zaznać przyjemności bezkarnego pogrzebania sobie w śmieciach. Żeby ubarwić w jakiś sposób pracę polegającą na wynoszeniu worków, kolega ułożył piosenkę. Zaczynała się od słów ?A gdybym był workowym, w dolinie z workiem szalał...?. Praca grzebacza dostarczała wielu emocji. Niektórzy po raz pierwszy w życiu używali kilofów. Niektórym przypomniały się zabawy w piaskownicy z czasów dziecięcych. Największą atrakcją były jednak same śmieci- ich wielkie zróżnicowanie, wielość kształtów i kolorów i zapewne fascynujące historie, jakie się za nimi kryły. Podstawowy rodzaj śmieci to stłuczka szklana- butelki, talerze i kubki oraz gruz. Nuda i standard. Do ciekawostek należy natomiast zaliczyć kilka par całkiem dobrych skarpetek- podkolanówek w fantazyjne wzorki, opakowania po lakierach do paznokci z resztkami karminowych czerwieni i landrynkowych różów na dnie oraz stylową drewnianą fajkę. Znaleźliśmy mnóstwo sztućców, głównie łyżeczek. W pewnym momencie nawet urządziliśmy zawody, kto zbierze więcej łyżeczek, nie chwaląc się byłam bezkonkurencyjna. Kolejna konkurencja polegała na tym, kto wykopie większą norę śmieciową- w największej można było się spokojnie schować i chwilę odsapnąć. Czuliśmy się jak archeologowie albo przynajmniej piraci odkopujący ukryte złoto. Śmieci ubywało, góra worków obok wyciągu rosła. Pracowaliśmy około 6 godzin, odliczając godzinną przerwę na rozprostowanie się i ponapawanie widokami. W trakcie pracy wielokrotnie padło zdanie ?Nawet nie wiedziałem/am, że grzebanie w śmieciach może być takie fajne!?. Po ciężkiej pracy wydelegowany osobnik policzył worki, następnie udaliśmy się na obiad do schroniska zwieńczony specjalnością kuchni- pyszną szarlotką. Posileni zebraliśmy się w stróżówce, gdzie nastąpiło małe podsumowanie akcji i bardzo miła część- losowanie nagród ufundowanych przez sponsorów. Każdy dostał upominek, od książek po plecaki. Ustaliliśmy plany na dzień następny- 4 osoby wraz z p. Józefem Chowańcem miały wdrapać się na Rysy i pozbierać zalegające tam śmieci, reszta- miała realizować własne trasy, godnie z możliwościami i zapotrzebowaniem i zbierać po drodze ewentualnie znajdujące się tam odpadki. Oczyszczaniem szlaków zajmuje się wynajęta do tego celu firma, dlatego właściwie śmieci nie powinno tam być.

Dzień drugi

pix5m.jpgZ samego rana, po śniadaniu, którym uraczyło nas schronisko udaliśmy się w małych grupkach na zaplanowane przez nas trasy. Część uczestników wracała do domu ekspresem, tak, by wieczorem być w Warszawie. Reszta miała spotkać się o 19.00 w Zakopanem w kawiarni "Morskie Oko".
Grupa "rysowa" zebrała ok. 60 kg śm

ieci- rezultat z oczyszczania szlaku na Rysy, Buli pod Rysami i samych Rysów. Śmieci były dość standardowe- butelki, puszki, chusteczki, opakowania papierowe. Zdarzyły się dwie ?perełki?, mianowicie zardzewiałe łóżko i tablica granicy państwa. Ze względu na to, że oczyszczania szlaków podjęła się specjalna firma wynik 60 kg jest dość zaskakujący- tych śmieci nie powinno tam być. Inną sprawą jest to, że czystość nie zależy jedynie od tego, że ktoś będzie skutecznie sprzątał- należałoby nie brudzić. Jednak turyści czasem mają ułańską wręcz fantazję, jeśli chodzi o zanieczyszczanie gór- śmieci bywają upychane pod kamieniami, wrzucane w krzaki, zakopywane cieniutką warstwą ziemi. Przykłady ludzkiej pomysłowości dane nam było obserwować na wszystkich szlakach, po których się poruszaliśmy- do Morskiego Oka przez Świstówkę i Szpiglasową, do Murowańca przez Zawrat i Krzyżne. Śmieci było jednak stosunkowo mało, w wariancie, który realizowałam z dwoma kolegami- Morskie Oko przez Szpiglasową z zahaczeniem o Wrota Chałubińskiego i wycieczką przez asfalt do Palenicy Białczańskiej zebraliśmy ledwie kilka puszek, niedopałków i opakowań po ciastkach. Z przygód tego dnia można wspomnieć o tym, jak kolega i koleżanka zostali zagadnięci nad brzegiem Morskiego Oka przez dziennikarkę. Chciała wiedzieć, co ich sprowadza w Tatry, a gdy powiedzieli o akcji, krótka w zamierzeniu rozmowa przemieniła się w niemal wywiad-rzekę. Natomiast my jechaliśmy stopem do Poronina z dwoma przemiłymi panami, którzy widzieli ?naszą? drużynę rysową i sami zaczęli temat sprzątania Tatr, zanim zdążyliśmy im opowiedzieć, co nas przygnało. Na spotkanie w ?Morskim Oku? nie wszyscy dotarli, ale w Nosalu nastąpiło spotkanie w pełnym składzie. Wymienialiśmy się wrażeniami z tego dnia i ustalaliśmy, kto gdzie śpi- największym powodzeniem cieszyły się miejsca na półkach bagażowych. Trochę po 7.00 byliśmy już w Warszawie. Pożegnaliśmy się i każdy udał się w swoją stronę- szczęśliwcy do domów, ci mniej uprzywilejowani na uczelnię albo do pracy.

Podsumowanie

pix6m.jpg

Przez cały wyjazd mieliśmy świetną pogodę. Jedzenie było dobre, ptaki śpiewały, wszyscy byli zadowoleni- bajka niemalże, gdyby nie jeden, dość poważny zgrzyt. Wyraziła go nasza koleżanka w swoim wywiadzie nad brzegiem Moka: "Gdyby wszyscy sprzątali, to nie byłoby śmieci". Właśnie. Akcja sprzątania odbyła się, dlatego, że nie każdy umie się zastosować do tej jakże pięknej i prostej zasady.

Po akcji zrodziło się kilka pomysłów, jak można by edukować turystów odwiedzających Tatry, zwracać ich uwagę na problem zaśmiecenia. Jednym z nich był pomysł zorganizowania wystawy zdjęć ze sprzątania Doliny w kilku tatrzańskich schroniskach. Kolejny to akcja plakatowo- ulotkowa uwrażliwiająca na problem śmiecenia i jego zgubnych konsekwencji. Ciekawszy jest jednak pomysł, który nasunął nam się w trakcie sprzątania wielkiego śmietniska- dlaczego nie zorganizować wystawy co wyrazistszych ?eksponatów? znalezionych przez nas w tej kupie śmieci? 30 letnia butelka nie ulega w najmniejszym stopniu rozkładowi- przetrwa jeszcze tysiące lat, dlatego warto się zastanowić, czy naprawdę chcemy, by na tyle czasu stała się częścią tatrzańskiego krajobrazu.

Epilog


Po powrocie do Warszawy wysłuchiwaliśmy od znajomych o tym, że widzieli reportaż z akcji w telewizji, podsyłano nam linki z informacjami o akcji, sami ich szukaliśmy. Akcja była odpowiednio nagłośniona i dzięki temu zdziałaliśmy coś więcej niż wyniesienie z jednej z najpiękniejszych dolin w Tatrach dwóch ton śmieci- uświadomiliśmy ludziom fakt istnienia tego śmietniska, co być może skłoni kogoś do refleksji, która przełoży się na konkretne działania- samo nie śmiecenie jest już czymś bardzo ważnym.

Dziękuję wszystkim sprzątającym za świetną atmosferę i mile spędzony czas, a także sponsorom, oraz partnerom.

Partner Honorowy: Tatrzański Park Narodowy

Patronat Medialny: Magazyn Górski, Onet.pl, Gazeta Krakowska, Gazeta Wyborcza

Sponsorzy: Schroniska i Hotele PTTK "Karpaty" Sp. z.o.o., TPN, Wydawnictwo Bezdroża, Biuro Promocji Zakopanego, PAKER, Berghaus, Yeti, Native Planet, Sklepy Turystyczne Horyzont, Sklep Podróżnika


Organizator Akcji: Paweł Kucharski

Autor relacji: Marta Sitkiewicz

SPONSORZY:tpn.jpg

karpaty.jpgbezdroza.jpghoryzont.jpgpodroznik.jpg

paker.jpg

Berghaus

yeti.jpg

 

 

 

 

PATRONI MEDIALNI:

rmf.jpgmg.jpgonet.jpgbpz.jpggazeta_krakowska.jpggazeta_wyborcza.jpg