Paweł Staniszewski

Dziesięć lat na Madejowym Łożu


...a właściwie to już jedenaście - bo Baza Namiotowa "Madejowe Łoże" powstała w 1989 roku, w dolinie potoku Bębeńskiego, koło Podwilka na Orawie.

Autorami idei, aby Studencki Klub Górski (pod egidą Oddziału Uniwersyteckiego PTTK) zorganizował i prowadził bazę namiotową na Orawie, byli Rapsond (Agnieszka Respondek) i Butold (Witek Kowalski). Zresztą nie tylko idei - gdyby nie ich zapał w pokonywaniu przeciwności losu, biurokracji i innych, figę byśmy mieli a nie bazę. Zapewne aby odreagować walkę z papierami, Butold osobiście wykopał system rowów melioracyjnych. Ich obecność sprawia, że czasami po bazie można chodzić bez gumiaków. Ślady tych rowów, niczym okopów konfederackich, istnieją do dziś - zastanawiam się, czy nie wpisać ich w rejestr zabytków...

Mało kto dzisiaj pamięta, jak zapadła ostateczna decyzja o lokalizacji bazy: czy rzeczywiście Agnieszka Pacuszka, na widok uroczej polanki, potknęła się i złamała nogę? A może było odwrotnie - Opatrzność, chcąc zwrócić uwagę wycieczki na niebanalne miejsce, zadziałała radykalnie?... W każdym razie, począwszy od lipca 1989 mała, otoczona świerkowym lasem polanka ożywa co roku na dwa letnie miesiące.

Różne środowiska związane z SKG zaznaczyły swoją obecność na Bazie. Godna odnotowania jest grupa młodzieży z Mińska Mazowieckiego. To oni brali czynny udział w akcie stworzenia, choć dziś jedynym widomym znakiem ich działalności jest podupadający wychodek im. Harcerzy Mińskich. Podupadający jedynie w sensie konstrukcyjnym, albowiem zachował swoją niepowtarzalną atmosferę: nigdzie poza Podwilkiem nie widziałem sławojki o zbliżonym standardzie, wyposażonej w ozdobny świecznik, stolik na prasę i w wazonik - zawsze ze świeżymi kwiatami...

Jednym z pierwszych władców Bazy był Tomek Domeradzki, zwany Miśkiem. W bazowanie wkładał całe serce. Pamiętam, jak kiedyś w sposób niestandardowy rozwiązał problem opału, niezbędnego w bazowej kuchni. Ludziom we wsi szczęki opadały do ziemi z osłupienia, kiedy wraz z Tomkiem woziliśmy ciągnikiem odpady drzewne z tartaku do lasu...

Lata 1993-94 to lata kryzysu Bazy. Panujący wówczas Zarząd SKG nie widział sensu inwestowania w Bazę; brakowało też zapaleńców, którzy chcieliby się nią poważnie zająć. Pojawił się nawet pomysł, aby przenieść Podwilk w... Bieszczady! Nazwisk autorów tego projektu nie ujawnię. Jeśli ktoś - podobnie jak ja - uważa, że kwalifikują się oni do specjalistycznego leczenia, niechaj zachowa to dla siebie.

Ale oto nastąpił przełomowy rok 1995 i na arenę bazową wkroczył (a może raczej wpełznął?...) nestor SKG, wybitny przewodnik i instruktor, niejaki Wąż Ogłoblin, znany szerzej pod pseudonimem "Wiesław". Raczył otoczyć Bazę łaskawym spojrzeniem, przeciągnął się leniwie i rzekł: "Moja!". Chwała Ci, o Wężu, albowiem to dzięki Tobie Baza istnieje do dziś i ma się całkiem dobrze.

Sponsorzy? O, jest ich całe mnóstwo! Praktycznie każdy, kto odwiedza bazę, coś na niej zostawia: a to łyżkę, a to widelec, a to garnuszek... Pewna dobrze znana w środowisku klubowym firma udzieliła nam rabatu na zakup nowych namiotów. Wysokość rabatu nie upoważnia mnie jednakowoż do umieszczenia w niniejszej publikacji nazwy owej firmy. Dochody z niewielkiego ruchu turystycznego (ostatnio około 130 osób w sezonie) wystarczają jedynie na pokrycie bieżących bazowych wydatków. Wszelkie inwestycje możliwe są jedynie dzięki dotacjom Zarządu Głównego PTTK, któremu należą się gorące podziękowania.

Niestety, ekipa związana na stałe z Madejowym Łożem powoli się starzeje. Czas by poszukać następców... Tylko czy dla pokolenia 20-latków zajmowanie się takim reliktem, jak baza namiotowa, może być atrakcyjne? Może jednak jakiś szaleniec zechce z nami współpracować?

O tym, co obecnie Baza oferuje swoim gościom, o bliższych i dalszych planach, o związkach Bazy z Polskimi Kolejami Państwowymi, o mackach mafii Gałązków, napiszę - jeśli Redakcja pozwoli - przy innej okazji. Tymczasem wszystkich bardzo serdecznie zapraszam do odwiedzenia Podwilka u progu Nowego Tysiąclecia!