Gry i zabawy
Bazowe dzieci
Poczet bazowych
|
"Nadbazowy"
Paweł Staniszewski
|
Ksywy nie podajemy, bo jej nie lubi, ale zaczyna się na P... Razem z Anią i dwiema wyhodowanymi na bazie od podstaw córkami jest tu od zawsze. Wie o bazie wszystko, i nad wszystkim czuwa, nawet kiedy go tu nie ma. Najpiękniej gra (na gitarze) i rżnie (drewno piłą), a także zbiera i zjada fioletowe i inne dziwne grzyby (twierdząc, że są jadalne) |
![]() |
Ania Staniszewska
|
Bez Ani ta baza by się rozpadła, zarosła brudem i chwastem i brak by jej było tego czegoś… Ania walczy od zawsze z Panem Januszem o wieczysty prymat Gdańska (Warszawy) nad Łodzią (Krakowem) w pokera układanego i zna najlepsze tajne miejsca grzybowe. |
|
"Wąż"
Wiesław Ogłobin
|
Bazowy lipcowy, na bazie znalazł odpoczynek po poprowadzeniu rekordowej liczby przejść wszelakich na kursach SKG. Znany z zamiłowania do ładnych samochodów, pięknej piknikowej skrzyneczki i wygrywania w gry hazardowe. Przez bazową młodzież (Mrówka) w swoim czasie uhonorowany wierszykiem: „Pani Go-, pani Sia-, pani Gosia Węża ma…” |
|
"Pan Janusz"
Pan Janusz Rżewski
|
Bazowy dżentelmen i fighter. Odnotowano niegdyś na bazie pakt Stani-Rżewskich, w którego skład wespół z rodziną Nadbazowych wchodzi Pan Janusz, córka Żyrafa, jej córki Mrówka i Pusiek, a teraz także córka Mrówki Pysiek. Z panem Januszem wspaniale jest: gotować, przegrywać we wszelkie możliwe gry (zaszczepione przezeń uprzednio na bazie), buszować w ciuchach w Jabłonce, siedzieć sobie na ławeczce przy ognisku i słuchać, jak Nadbazowy gra… |
![]() |
"Helmuth"
Darek Niezgoda
|
Również lipcowy bazowy Wraz z Małgosią – Siwą, i dwojgiem małych Niezgodów, które wiele potrafią… wsławił się konstrukcją wielu udogodnień dla bazy, np. ochrona przeciwoparzeniowa do garnków „Nasa mama nie upazy paluska…” |
![]() |
"Siwa"
Małgosia Niezgoda
|
Szanowna Małżonka Helmutha, która śpiewa dla nietoperzy. Matka dzieciom, które co roku stają się coraz większe i bardziej pyskate, ustanowiła rekord karciany zapisany w kronice, do którego bardziej lub mnie udolnie próbują zbliżyć się rzesze bazowych hazardzistów. |
![]() |
Krzyś Lipiński
|
Etatowy kosiarz trawy, gawędziarz o zalotnym uśmiechu, chodząca kronika klubu za czasów, które pamiętają tylko dinozaury. Wielbiciel Danielek. Co roku oświadcza, że przyjechał na rozkładanie po raz ostatni, cóż... jeszcze się nie sprawdziło. |
![]() |
Tomek Zawistowski |
Rambo, Pudzian i Strongman to tylko nieliczne przydomki, które można by mu nadać. Człowiek o posturze niedźwiedzia, który własnym ciałem - niczym Atlas - podtrzymywał wiatę podczas wymiany belek podporowych. Gustuje w trunkach spożywanych o 6 rano ze słoika. Zwykle pojawia się i znika z bazy zanim przyjadę rozstawiacze. |
![]() |
Asia Traczyk |
|
![]() |
Marek Traczyk |
|
![]() |
"Żyrafa"Magda Bizoń
|
|
![]() |
Marta Cobel-Tokarska |
Etatowa bazowa, dzięki której w kronice można przeczytać wiele relacji uwieńczonych M♥. Jej ulubione aktywności bazowe to spanie i czytanie w wiacie. Bedąc kontuzjowaną wymierzyła liczbę kulasów (skoków o kulach) do "harcerzy" (WC). |
Rodzina Ciszków
|
||
Rodzina Gałązków |
||
Rodzina Siennickich |
||
Rodzina Kudlickich |
||
Paweł Marciniak |
||
Przemek Witrowy |
||
Karolina Witrowa |
Relacje różne
Składanie Bazy 2006 rok
Marcin Zarzycki
Tym razem pojawił się problem ze składaniem bazy. A właściwie to z osobami, które bazę mają złożyć. Czasem tak bywa, że na rozkładanie to przyjeżdża horda miłośników “Madejowego Łoża”, ale na zakończenie sezonu chętnych brakuje. Do Podwilka miała ruszyć mocna ekipa klubowa, ale z dnia na dzień chętnych ubywało. I tak na placu boju została rodzina Staniszewskich (tradycyjnie), Wąż i Pan Janusz z Krakowa. Przyznacie chyba, że ekipa to zacna, ale składanie NS-ów, pakowanie żelastwa na wóz Słabego, itp. mogło przekroczyć ich siły no i czas, który mieli do dyspozycji.
Teraz będzie trochę hagiografii i narcyzmu. A co tam... Takie sytuacje pokazują jak powstaje miłość do Bazy (wzmocniona odrobinę obowiązkowym uczestnictwem kursantów w rozkładaniu lub składaniu) lub jest ona kontynuowana, mimo że zakochanie nastąpiło parę lat temu. Tajemniczo to brzmi, ale już wyjaśniam. Pod koniec sierpnia kończyły się dwa wyjazdy klubowe: przejście letnie na Ukrainie i wyprawa do Tadżykistanu i Kirgizji. No i po dwie osoby z każdego z tych wyjazdów ubzdurało sobie, że spotkają w Podwilku przed powrotem na dobre w domowe pielesze. A właściwie spotkają się w Krakowie, a potem pojadą na Orawę. Chętnych było jak zwykle więcej, ale tęsknota za... (tu niech każdy sobie coś wstawi) okazała się silniejsza.
Przedstawmy może teraz tych bohaterów. Z Ukrainy dojechały kursantki XXV Kursu Julka i Karusia, a z Centralnej Azji Litrowy i Zyga. Nieskromnie dodam, że chłopaki oparli się dużej pokusie i po 4 dniach spędzonych w różnych środkach transportu (przeważnie w “sterylnie czystych” wagonach rosyjskich kolei), po dotarciu do Warszawy, wzgardzili chociażby takim luksusem jak wanna i wybrali kąpiel w Bębeńskim. No cóż, każdy ma jakieś odchyły, ale żeby aż tak...?
Tak więc wspomniana wyżej ekipa spotkała się w mieście Kraka, zapakowała się w busa i wieczorem dotarła do Podwilka, gdzie dokonała odpowiednich zakupów i trochę zszokowała swoim przybyciem obecnych na Bazie. Była chwila za nocne Polaków rozmowy i różne degustacje.
A następnego dnia ekipa ruszyła do pracy. Poszło tak sprawnie i szybko, że w niedzielę o pierwszej w południe dwa samochody wyjechały z Podwilka, czym chyba został pobity rekord “wcześniości” zakończenia składania Bazy. Ciekawe czy w następnym sezonie też ktoś powróci z jakiegoś wyjazdu wprost na składanie? Zapraszamy.
* * *
Myślę, że można zaryzykować stwierdzenie, że Podwilk jest pępkiem świata. Ludzie zaczynają z niego wyprawy i w nim kończą...
Bazowanie
Sezon na bazie w Podwilku (2002 rok)
Marta Cobel-Tokarska
Biuletyn SKG nr 19 – zima 2002
Jak zwykle, w lipcu była piękna pogoda i puściutko, w sierpniu dzikie tłumy i deszcz. Tak mogę podsumować moje tegoroczne doświadczenia bazowe. W lipcu zajmowaliśmy się głównie spaniem, opalaniem i czytaniem prasy kobiecej, czego owocem jest m.in. słynna już fraza o taternikach czułymi dłońmi rolujących swe liny...
Ze względu na swoje zainteresowania muszę się też pochwalić, że odkryliśmy dawno już odkryty kirkut w Podwilku, ze świetnie zachowanymi macewami, co prawda zarośnięty jak najdziksze buraki kursowe, niemniej jednak robiący spore wrażenie. Jest to, o ile się nie mylę, jedyny taki obiekt na Orawie, tym bardziej godny polecenia. Natomiast sierpień był miesiącem kultury francuskiej, czego przejawem (oprócz permanentnej obecności romanistów na bazie) była nowa rozrywka, narodowy sport żabojadów, czyli bule. Wyodrębniły się tutaj frakcje mięśniaków, co to wolą rzucić jak najmocniej, a nuż trafią, i intelektualistów, chlubiących się precyzją i delikatnością. Mam wrażenie, że i tak najczęściej wygrywała Żyrafa. Natomiast w dziedzinie mody bazowej, w tym sezonie prym wiódł Piotrek, który koszulką firmy Mrówka, ozdobioną rysunkiem żyrafy podbił serca obu pań. Chyba znowu pobity został rekord frekwencyjny. Dla coraz liczniejszego grona ludzi Baza zaczyna być obowiązkowym punktem wakacyjnego terminarza, z czego oczywiście niezmiernie się cieszę. Chciałabym jeszcze, żeby udało się w przyszłym roku przełamać fatum, polegające na obecności szalonej liczby ludzi przy rozstawianiu i żałośnie niewystarczającej przy zwijaniu bazy.
Jeszcze jedna dobra nowina jako PS.: szef Komisji Akademickiej PTTK, niejaki Mendel, wyznał mi w rozmowie poufnej, ale myślę, że się nie obrazi, że mamy najpiękniejszy kibelek na polskich bazach studenckich. A szczególnie zauroczyło go okienko. Wiwat budowniczowie kibelka! I oby tak dalej, oby tak dalej...
Marta Cobel-Tokarska
Biuletyn SKG nr 21 – zima 2003
Potem przyszedł czas jechać na naszą najpiękniejszą na świecie Bazę w Podwilku na Orawie. Niestety, muszę z przykrością stwierdzić, że wciąż za mało osób interesuje się aktywnie losem naszej bazy. O ile na rozstawianie grupka najwierniejszych i najbardziej zaangażowanych przybyła, dzielnie Bazę powołała do życia i z fasonem obeszła imieniny Piotra i Pawła, to zwijanie… Albo spuśćmy na to zasłonę milczenia czy też niepamięci, albo postarajmy się w przyszłym roku troszkę bardziej zmobilizować siły.
Na Bazie jest pięknie i słodko, czy pada deszcz, czy świeci słońce. Dzisiaj brzmi to pewnie trochę abstrakcyjnie, ale zapraszam wszystkich gorąco na przytulną orawską polankę, gdzie czas płynie inaczej, dni mają smak i zapach malin… i wszystko odzyskuje właściwe proporcje. Wystarczy przyjechać latem na Bazę, by poczuć, jak niezwykłe i intensywne może być życie, bez ekstremalnych wyczynów, skoków na bungee, twardzielstwa i w ogóle. Myślę, że ci, którzy przez cały rok są twardzielami w Warszawie (i w Krakowie!!!), pracując ciężko i próbując ułożyć sobie codziennie życie, mogą na Bazie od tego wszystkiego odpocząć. Misja i przesłanie bardzo pozytywne.
Sezon na bazie w Podwilku (2004 rok)
Ewa Janczarek
Biuletyn SKG nr 23 – zima 2004
1-4 lipca 2004 r. Nie wiem, jak było do tej pory, ale jeśli wierzyć starszym klubowiczom, to na tegorocznym rozkładaniu bazy było niezwykle tłoczno. Nic dziwnego, skoro jej rozstawianie i składanie zostały wpisane jako stały element kursu przewodników, czyli coś “co trzeba zaliczyć”. I dobrze, bo rozkładanie bazy to świetna zabawa, a dzięki takiej ilości rąk do pracy w piątek po południu baza już właściwie stała i jedynymi rzeczami do zrobienia były niewielkie poprawki kosmetyczne. I bigos, czy też raczej kapusta pomysłu Marcina Z. Jako że kolega redaktor zaimponował wielu osobom tym dziełem kulinarnym, to pozwolę sobie pochwalić go na łamach Biuletynu. W końcu każdemu się coś od życia należy.
Zresztą należałoby pochwalić wszystkich: Szymona z ekipą za pięknie pomalowane tabliczki informacyjne, Michała za ustanowienie nowego czasu dojścia do Podwilka: dwóch i pół godziny, Wariata za imponujące schody, a Zygę i Faziego za krzewienie ducha sportowego. Proponuję, żeby badminton został oficjalnie wpisany na listę sportów letnich SKG.
Jak wiadomo, po ciężkiej pracy musi nadejść zasłużony odpoczynek, dlatego w sobotę nastąpiła impreza integracyjna przy ognisku, zrobiło się nastrojowo i wspominkowo, bo obchodziliśmy w końcu piętnastolecie bazy. Był tort, świeczki, okazjonalne przemówienia i dużo dobrej zabawy. No i kryjące się przed naszym wzrokiem derkacze.
* * *
28-29 sierpnia 2004 r. Na zwijaniu bazy było może trochę mniej imprezowo, ale znowu pojawił się Paweł Kucharski z silną ekipą składaczy, więc z robotą uwinięto się bardzo szybko i w niedzielę można było już zawitać w góry, co też większość obecnych uczyniła.
Składanie bazy zaszczyciła też resztka wyjazdu klubowego do Rumunii. Zmęczeni i głodni, ale zakochani w Bazie, nie zważając na późną porę, brak transportu i oberwanie chmury nad Orawą, członkowie grupy REM (Rafał K., Ewa J. i Marcin Z.) zachęcili kierowcę stopa do zawiezienia ich pod kościół w Podwilku. O pierwszej w nocy! Pan też chyba był trochę walnięty, bo przez te kilkanaście minut puszczał nam muzykę deathmetalową i pytał czy nam się podoba. Oczywiście, że nam się podobała. Inaczej byłaby pewnie wysiadka. No i już po wyjściu z samochodu zdziwił się, bo myślał, że wiózł trzech facetów. Ślepy czy co?