Spis treści

 

 

II

 

 

 

Nowy dzień się zaczyna

 

Grupa Mai na Jałowiec się szykuje

 

Nikt się do dwunastej nie wyleguje

 

Zaraz po ósmej już obok Magdy dzielnie maszeruje

 

Grad, krupa a w końcu deszczyk padać poczyna

 

Ale śnieg dopiero na zboczu Jałowca pod nogami odnajduje

 

 

 

 

Gdy w dół schodzić czasem się zdarzy

 

nieraz intrygująca rzecz się nadarzy

 

Domki krasne na drzewach wydziergane

 

Idąc za tymi znakami o Adamy było nam dane zahaczyć

 

Ciepłą herbatą w miłym towarzystwie się raczyć

 

Bo tu spotkanie z Wexem i Beatą było nam dane

 

 

 

 

W rogu przy choince Pluta o Szczecinie rozprawia

 

Po prawej Czarek i Tomek rozmową o wyprawie na Babią się zabawia

 

z lewa zaś Gosia siedzi

 

Ona nigdy nudą się nie biedzi

 

Na swój zegarek czasem looknie

 

Żaden hardkor ją nie łupnie

 

Dalej Wojtas się przysiad

 

Co nigdy na kursowce nie wysiadł

 

Michał z Magdą obok mnie przycupnęli

 

I zaraz mapę Żywieckiego wyciągnęli

 

 

 

 

Z kąta choinka do nas mruga

 

Zielonobiała girlanda spowija ją długa

 

Bombki na niej się kiwają

 

Aniołek i śnieżynki na pożegnanie Plucie i spółce machają

 

Gdyż oni jutro Babią Górę nocnym szturmem brać mają

 

 

 

 

Podczas gdy Wex Wojtasowi coś objaśnia

 

Za oknem nieco się przejaśnia

 

Choć w kominku ogień nie  błyska

 

To nikomu to nie przeszkadza

 

Gdyż towarzystwo wszystkim dogadza

 

I wcale nas to nie zawodzi

 

Że Maja z Jankiem i Kasia w Adamów progi wchodzi

 

 

 

 

W schronisku pełno planszuwek na półkach stoi

 

I stąd nieco dłuższy pobyt pod tym dachem się wykroi

 

Nas czas aż tak nie goni

 

Więc Maja na mapie plany kreśli

 

Proponuje byśmy dzikimi ostępami przeszli

 

 

Wreszcie decyzja o wymarszu zapada

 

Początkowo zielonym szlakiem zmierzamy

 

By zaraz na Sloniskach go opuścić

 

I nieoznakowaną drogą ku Jaworzynie się puścić

 

 

 

 

Wśród nielicznych łat śniegu

 

Brniemy do Stryszawski brzegu

 

I na wzniesienie 730 się wdzieramy

 

A dalej do przełęczy Kolendówki dobijamy

 

 

 

Po drodze zaczęło się zmierzchać

 

I słońce poczęło z widnokręgu pierzchać

 

Śniegiem pokryta cała

 

Królowa Beskidów nam się ukazała

 

W mgnieniu oka na niebie miesiąc się ukazuje

 

Co sprawia, że milej się wędruje

 

 

 

 

Im niżej schodzimy tym bardziej się ślizgamy

 

Ale do Zawoi bez szwanku zeszliśmy

 

Gdzie nowo przybyłych przywitaliśmy

 

I na obiad z nadzieją czekamy

 

Dla nikogo nie było sporne

 

Że jadło podano nam wyborne

 

Tak pokrzepieni ruszyliśmy na pokoje

 

 

 

 

Gosia i Maja trasę na jutro układają

 

Ambitny plan dojścia na Babią mają

 

Maja goty zlicza

 

A Gosia w wymowności się ćwiczy

 

Bo na towarzystwo Magdy liczy

 

Tu wciąż różne warianty się rozważa

 

 

 

 

Podczas gdy przy stole już w planszuwkę grają

 

Niektórzy dopiero z nart wracają

 

Tam różne pytania geografii padają

 

I gracze różnych odpowiedzi udzielają

 

 

 

 

Ja do Munchkina dochodzę

 

Nie jestem tu graczem doświadczonym

 

Po partii, w której oberwałem srodze

 

Do ekipy grającej w oszusta odchodzę

 

Tu nieco lepiej mi poszło

 

Choć pierwszą partię przegrałem

 

To w kolejnym rozdaniu triumfowałem

 

Skoro już do tego doszło

 

Do łóżka się poszło

 

Bo to już 28 decembra mija

 

A w głowie trasa jutrzejsza się przewija