VI
Gdy wreszcie zakończyła się impreza
I 31 decembra już na dobre przeistoczył się w 1 januara
Oczom balowiczów ukazał się dzionek nowy
Pokoje nieco opustoszały, nie była to mara
Ani skutek mrocznych mocy zmowy
Bo prawie każdy na Nowy Rok do domu zmierza
Nieliczni tylko pozostali
I na narty lub w góry się wybrali
Pokrzepiony smacznym śniadaniem
Zająłem się do 26 moich rzeczy przekładaniem
Bo takie wyszło zarządzenie
By niedobitki co się uchowały
W jednym pokoju zamieszkały
Gdy już teleportowałem swe mienie
Migiem włożyłem swoje turystyczne odzienie
Wdziałem też buty
By w Nowy Rok nie siedzieć jak struty
Z Gosią i Mają skoczyliśmy do Suchej
Trasa nie była skomplikowana
I nie trzeba było maszerować do skonania
Co było do zobaczenia zobaczyliśmy
A nawet na busik do Zawoi zdąrzyliśmy
Gdyśmy po ostatniej prostej do PTSM raźno kroczyli
Dwa Michały bryką z odsieczą pospieszyły
Wróciliśmy do chałupy głuchej
Gdzie już tylko szóstka nas pozostała
Mimo, że jest to grupa mała
Fantazja w niej drzemie niebywała
Ostatni wieczór w Zawoi spokojnie minął
Czas na pogaduchach i oglądaniu filmu upłynął
VII
2 januara nastał i przyszedł czas odjazdu
Nie wyczułem w sercach entuzjazmu do wyjazdu
Michał Pluta wyskoczył na bosaka
I była niezła draka
Przy przepakowywaniu jego plecaka
Maja z Gosią w plecaku przebierają
Niezły ubaw ze znalezisk mają
Czas biegnie nieubłaganie
Śniadanie dawno już wszyscy zjedli
W Bekeyowym samochodzie zasiedli
Denerwują się absencją Pluty nasze panie
Wybiega wreszcie Pluta
Skarpetek nie znalazł więc bosą stopę włożył do buta
Gdy już wszyscy do automobilu wsiedli
Migiem na przystanek dotarliśmy
I idealnie w rozkład busika znowu utrafiliśmy
Załadowaliśmy się do środka i na fotelikach zasiedli
Potem w pociąg z Krakowa do Warszawy wsiadamy
Do miłej stolicy siedząc na podłodze lub plecaku wieczorem docieramy
Pożegnanie
Żal było opuszczać ten Beskid kochany
Granicą zamaszystymi zakosami porozdzielany
Gdzie dumnie Babia Góra nad krajobrazem króluje
I swym majestatycznym profilem za serce ujmuje
Tutaj czas przyjemnie płynie
Gdy w szept staruszka świerka się wsłuchasz
Przymkniesz oczy i o dawnych czasach opowieści posłuchasz
Ani się obejrzysz gdy markotność co cię w miejskiej dżungli opadła zginie
A kiedy po powrocie do schroniska wśród dusz przyjaznych zasiądziesz
W przyjemnym nastroju się odnajdziesz
Przy wieczornym spotkaniu i graniu się rozerwiesz
Nie jeden ciekawy rozhowor podejmiesz
I przyjemności pogrania w planszuwkę sobie nie odmówisz
Tak Ci to wszystko do gustu przypadnie
Że za rok z SKG nie tylko na sylwestra jechać wypadnie