tyt.jpgJako żółtodziób, który nigdy nie przemierzał górskich szlaków ZIMĄ, do weekendowego wyjazdu w Góry Sowie podeszłam z nieufnością acz i z pewnym zainteresowaniem, które wzbudziła we mnie pewna kartka - plan wyjazdu. Na wspomnianym skrawku papieru (format A4) znalazłam wszystko co było potrzebne do wyjazdu. Niestety - ku mojemu zaskoczeniu - na liście nie było suszarki do włosów.

Wino, kobiety i śpiew...

... nie, to inny wyjazd. Coś mi się pomyliło...

tyt.jpgWielka drewniana ława, przy której siedzieliśmy, zapełniona była menażkami, kubkami, torbami z wszelkiego rodzaju jedzeniem i świecami dającymi niewielkie światło. Wszystkie kaloryfery poobwieszane były szczelnie mokrymi ubraniami, zaś rząd butów bronił dostępu do kominka, w którym ogień wesoło zabawiał się drewnianymi klockami. Gdzieś po sali krążył kubek z Beherovką, zaś Szymon - gospodarz bacówki pod Krawców Wierchem, w której właśnie byliśmy, w prawdziwym stroju góralskim i z prawdziwymi góralskimi instrumentami śpiewał prawdziwe góralskie piosenki. Na wszystkich twarzach było widać zmęczenie, ale i radość. Dla takich chwil warto wyjechać w góry.

Organizator Akcji: Studencki Klub Górski
Miejsce akcji: Dolina Pięciu Stawów w Tatrach
Czas: weekend 18 - 19 września 2004
Bohaterowie: członkowie Studenckiego Klubu Górskiego i jego sympatycy
Rezultat: ponad 3 000 kilogramów zebranych śmieci i rupieci

 

Moje przeżycia związane z pobytem w Kijowie są dość nietypowe w porównaniu z innymi podróżami, wyjazdami, wyprawami itd. Nietypowe są okoliczności i nowa sytuacja, w której się znalazłam. Dość nieoczekiwanie (faktem pewnym stało się to na trzy dni przed godziną zero) pojechałam bowiem na pierwszy w życiu wyjazd z pilotem. Mało tego, tym pilotem nie był nikt inny tylko ja sama a grupa, która wg moich spodziewanych (podręcznikowych) orientacji miała liczyć 30-40 osób, zamknęła się dopiero w liczbie 127.

24 - 26 września 2004

Radość przeżywa się tylko wtedy, gdy sprawia się ją innym
Karl Barth

tyt.jpgDotarło to do mnie po raz kolejny w czasie ślubu naszego kolegi z XIX Kursu Przewodnickiego SKG - Tomka Trettera z Agatą. Tomek od bardzo dawna pomaga osobom niepełnosprawnym z upośledzeniem umysłowym, dając im to co posiada w sobie najlepszego. Daje im radość i przyjaźń. Większość ludzi współczuje osobom niepełnosprawnym, ale czy oni tego potrzebują...? Uważam że nie, wręcz chcą żeby traktować ich jak pozostałych ludzi w pełni sprawnych. W czasie tego ślubu panowała niezwykła atmosfera. Wyczuwało się ogrom przyjaźni, sympatii, rodzinności, podniosłości. Wrażenie to podkreślały słowa księży prowadzących tę niezwykle uroczystą mszę. Dziękowali Tomkowi i Agacie - żonie Tomka, za to że potrafili dać innym siebie, dać radość osobom niepełnosprawnym.