Malowane klasztory, święte krowy i tokajskie trunki (Kurs XIX 1999/2000)
czyli garść wspomnień z letniego przejścia.
Pamiętam, że długo zastanawiałem się czy pojechać na przejście letnie. W perspektywie minionego lata miałem dwa wyjazdy jeden do Rumunii i drugi w Ałtaj, a ponadto kończyłem pisać pracę magisterską. Gdy już wiedziałem, że jednak istnieje szansa na zrealizowanie wszystkich planów postanowiłem pojechać.
Czytaj więcej: Malowane klasztory, święte krowy i tokajskie trunki (Kurs XIX 1999/2000)
Z perspektywy kursanta - wspomnienia z 20. KPG (2000/2001)
Nadeszła. magiczna, a zarazem przerażająca data - 27 kwietnia 2001 r. Sparaliżowana strachem, trzęsącymi rękoma wkładałam do plecaka ciepły sweter, ortalionowe spodnie i wełniane skarpetki. W końcu z pogodą to nie przelewki. Wielkanoc była śnieżna, kto zatem zagwarantuje, że pierwsze dni maja będą ciepłe. Czarny kot przebiegający mi drogę oznaczał, by nie wierzyć pogodynkom. Dlatego zepchnęłam w mroki nieświadomości słońce i temperaturę +26oC. Jeszcze wrzuciłam coś do jedzenia i trzymając się kurczowo tatusinego rękawa wsiadłam do samochodu.
Czytaj więcej: Z perspektywy kursanta - wspomnienia z 20. KPG (2000/2001)
Drogami skojarzeń (beskidzkich) - wspomnienia z zimówki 20. KPG (2000/2001)
- to stukot kół pociągu jadącego z Warszawy w kierunku wytęsknionych i wyczekiwanych gór;
- to gigantycznych rozmiarów plecak, który z dziarską minką trzeba było włożyć na plecy i targać na obitych ramionach przez sześć dni;
Czytaj więcej: Drogami skojarzeń (beskidzkich) - wspomnienia z zimówki 20. KPG (2000/2001)
Z notatnika kursanta
XXI Kurs przewodnicki SKG
Tekst ten ukazał się również w biuletynie SKG nr 17
pod tytułem: Z pamiętnika młodej kursantki
Manewry
Czarna, głucha, październikowa noc. Samo serce ogromnego lasu, puszczy, kniei, dżungli... a z resztą nazywajcie to sobie, jak tylko chcecie. W każdym bądź razie wszędzie wokół mnie bardzo wysokie drzewa. A wśród nich małe, zabłąkane grupki żądnych wrażeń, strudzonych wędrowców.
Rumuńską ścieżką (Kurs XXI 2001/2002)
Wspomnienia z przejścia letniego w 2002 roku
13 lipca 2002 roku w południe siedzieliśmy na wypchanych po brzegi plecakach na dworcu Warszawa Zachodnia. Z entuzjazmem rozmawialiśmy o tym, co miało nas czekać w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Zajęci sobą nie zauważyliśmy, że godzina przyjazdu naszego autokaru dawno już minęła. Po chwili minęła również godzina jego odjazdu. A po jeszcze jednej chwili przemiły głosik ze skrzeczącego megafonu oznajmił, iż takowy w ogóle nigdzie dzisiaj nie pojedzie. Tak rozpoczęła się nasza wyprawa na rumuńską Bukowinę i w Alpy Rodniańskie.